Spotkanie przeciwko Dalinowi kończyło z kolei cykl trzech spotkań andrychowian na własnym boisku. Najpierw polegli z rezerwami Korony Kielce (2:4), a potem tarnowską Unią (0:2). – Porażki przed własną widownią były dla nas o tyle irytujące, bo u siebie zazwyczaj punktowaliśmy – przypomina Krzysztof Wądrzyk, trener Beskidu. – Myślę, że wygraną nad Dalinem zamknęliśmy usta prześmiewcom, których ostatnio nie brakowało. Ciężko się gra, gdy z trybun sypią się nie tylko na zawodników, ale także pod moim adresem, niewybredne epitety. W trudnej sytuacji zespół potrzebuje raczej wsparcia, a nie jakiegoś dodatkowego zdołowania. Przecież nikt nie wychodzi na boisko po to, żeby oddać rywalom punkty.
To dlatego andrychowski szkoleniowiec cieszy się z charakteru, jaki pokazali zawodnicy, bo z Dalinem przyszło im odrabiać jednobramkową stratę. – Być może wiele zespołów, wobec niekorzystnego rozwoju wypadków, mając za sobą dwie porażki, nie potrafiłoby się podnieść. Tymczasem chłopcy nie tylko odwrócili bieg wydarzeń, ale w końcówce złamali przeciwnika. Nie przypadkiem mówi się o góralskim charakterze. Wierzę, że wygrana z myśleniczanami pozytywnie nakręci zespół na kolejne mecze – żyje nadzieją trener Wądrzyk.
Do potyczki przeciwko Dalinowi andrychowianie przystąpili w odmienionym składzie. Na ławce usiadł mający pewne miejsce od początku jesieni Dawid Rupa, ustępując pola Włodzimierzowi Kierczakowi. Ten miał wprawdzie dość obiecujący początek sezonu, ale potem, z przyczyn niezależnych, musiał oglądać mecz z ławki.
– Wprawdzie wcześniejsze porażki na własnym boisku miały różne oblicza, bo mecz z rezerwami Korony obfitował w sędziowskie pomyłki, a z kolei z Unią Tarnów polegliśmy nieszczęśliwie. Meliśmy więcej z gry, ale byliśmy za to strzelecko przyblokowani, to jednak zacząłem szukać nowych rozwiązań. Każdy na moim miejscu postąpiłby podobnie _– tłumaczy trener Wądrzyk. – _Pod nieobecność bramkarza młodzieżowca, którym był leczący obecnie kontuzję Michał Kurzyniec, muszę do pola ustawić dwóch takich zawodników, dlatego seniorzy zasiadają na ławce. Nie jest to dla mnie komfortowa sytuacja, ale trzeba sobie jakoś radzić. Wróciłem zatem do ustawienia z Kierczakiem.
Andrychowianie w każdym meczu mają ograniczone kadrowe pole manewru. – To dlatego cieszę się, że tym razem dwie korekty dokonane w trakcie gry poderwały zespół do walki – podkreśla trener Wądrzyk. – Nie chcę robić planów na ostatnie pięć kolejek jesieni. Jeśli udanym początkiem rundy rozbudziliśmy apetyty kibiców, to chciałem przypomnieć, że nie bijemy się o awans. Chcemy być jak najwyżej w tabeli, aby większych stresów zapewnić sobie byt. Jeśli znowu awansowaliśmy do górnej połówki tabeli, chcemy się w niej zadomowić.
23 października Beskid zagra finał Pucharu Polski na szczeblu wadowickiego podokręgu na boisku klasę niżej notowanej Kalwarianki.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?