Większość mieszkańców, mimo ogromnych zniszczeń, zdecydowała się wrócić od razu, jeszcze w czwartek. Prąd włączono jeszcze tego samego dnia przed godziną 19.
Zofia Ruchała, mieszkająca na parterze budynku, nie zmrużyła oka. - Ten ogromny huk, jaki usłyszałam około godziny 13 cały czas świdrował mi w głowie. Podobnie, jak widok męża, którego eksplozja wgniotła w wersalkę - wspomina wciąż roztrzęsiona pani Zofia.
Zaraz po wybuchu wybiegła na korytarz. Drzwi do mieszkania sąsiadów były wyrwane i słychać było wrzaski ludzi, którzy się żywcem palą.- Początkowo myślałam, że wybuchła bomba. Sparaliżowało mnie ze strachu - relacjonuje kobieta. Uciekła do mieszkania i wraz z mężem opuściła cztery ściany dopiero, gdy do jej drzwi zapukała policja.
Ona i jej sąsiedzi z parteru i tak najmniej odczuli skutki wybuchu i pożaru. - Mamy tylko zniszczone drzwi, zalany sufit, nadpalone futryny w oknach - pokazuje szkody. Cieszy się, że nie musiała na noc opuszczać swego mieszkania.- I tak nie mielibyśmy gdzie się podziać - wyznaje.
Po wybuchu powypadały okna w mieszkaniach na pierwszym piętrze. Odłamki powbijały się w ścianę bloku stojącego po drugiej stronie ulicy. Sprawę prowadzi chrzanowska policja. - W mieszkaniu, w którym doszło do zdarzenia, przebywały cztery osoby: małżeństwo mieszkające tam na stałe, matka jednego z nich i gość - informuje podinsp. Jarosław Dwojak.
Często dochodziło tam do libacji alkoholowych. - Już dawno przymierzaliśmy się do eksmitowania tej rodziny. Pijackie burdy były tutaj na porządku dziennym - wyznaje Jerzy Trojanowski, administrator kamienicy.
Zofia Ruchała dodaje, że siostra właścicielki lokalu wielokrotnie zwracała uwagę bliskim, że z butli gazowej ulatnia się gaz. - Narzekała, że jej nie słuchają i nie wymienią butli. Że też nie bali się o dzieci - mówi.
Na szczęście w chwili wybuchu w domu nie było nastoletnich córek gospodarzy. Były jeszcze w szkole. Dziewczynki zamieszkały teraz u ciotki przy ul. 29 Listopada w Chrzanowie.
Tuż po wybuchu mieszkańcy drugiego piętra i palącego się mieszkania zostali uwięzieni. - Udało się ich sprawnie ewakuować. Nie było to łatwe, bo budynek palił się i było duże zadymienie - podkreśla Wojciech Rapka, rzecznik chrzanowskiej straży pożarnej.
Dwa lokale, z numerem 4, w którym wybuchł pożar oraz z sąsiadująca z nim dziewiątka nie nadają się do użytku. - Zleciliśmy zarządcy natychmiastowe doprowadzenie lokali do użytku, a także sporządzenie ekspertyzy technicznej budynku - informuje Piotr Rusek, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Chrzanowie. Dodaje, że konstrukcja kamienicy nie została naruszona, dlatego lokatorzy mogli pozostać w swych lokalach.
Administrator kamienicy Jerzy Trojanowski już napisał do ubezpieczyciela o odszkodowanie. - Winny lokator prawdopodobnie już tutaj nie wróci - wyznaje Trojanowski.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?