Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dyżurni czuwają w święta

Redakcja
Kiedy wielu z nas zasiada do wigilijnego stołu, inni muszą opuścić dom, żeby zdążyć do pracy. Lekarz, ratownik, maszynista, policjant, strażak... W tych zawodach nie mają wolnego 24 grudnia

Zbliża się wieczór. W kuchniach unosi się zapach piernika, kompotu z suszu i czerwonego barszczu. Ostatnie poprawki nie omijają choinki. W domu zaraz przygaśnie światło, by mogła zapłonąć wigilijna świeca.

Kiedy jedni zasiadają do wieczerzy, inni właśnie wychodzą do pracy. Są zawody, w których świąteczne dyżury to konieczność. Policjanci, strażacy, ratownicy medyczni, maszyniści i motorniczy są zgodni: najtrudniej wyjść z domu, zostawić rodzinę przy wigilijnym stole.

Czasami bywa, że jeszcze po drodze spotykają znajomych, pędzących na rodzinną kolację. Wtedy w pośpiechu życzą sobie zdrowia. Po chwili oddają się już zawodowym obowiązkom.

- Kiedy już wejdzie się do kabiny pociągu, trzeba skupić się na pracy - mówi Andrzej Semik, maszynista z krakowskiego oddziału PKP Przewozów Regionalnych. I dopiero, gdy dojedzie na stację docelową, może na chwilę przystanąć, pomyśleć, co robią bliscy. - Zastanawiam się, czy już zjedli kolację, czy może teraz śpiewają kolędy - opowiada.

Całą noc czuwają policjanci. W tym roku nadkomisarz Jerzy Migas z Komendy Powiatowej Policji w Brzesku spędzi Wigilię na służbie. Podobnie jak wielu innych wigilijnych dyżurnych, próbuje pogodzić rodzinną kolację z obowiązkami, które czekają wieczorem. - Wieczerza w domu będzie trochę przyspieszona, później idę do pracy - opowiada. 24 grudnia to specyficzna data i w tym dniu jego dyżur wygląda inaczej niż zwykle: - Kilka godzin telefon alarmowy milczy, a potem czar pryska.

O krakowskie ulice dba w tym samym czasie Jacek Papaj, dyspozytor z Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania. Najpierw przejmuje obowiązki poprzednika - sprawdza stan dróg i pogodę na najbliższe godziny.

- Jeśli mieszkańcy skarżą się na zasypany chodnik albo śliskie jezdnie, od razu wysyłam tam solarki - zapewnia. Pogoda nie może go zaskoczyć. Tych, którzy będą podróżować po małopolskich drogach w Wigilię, na stacji paliw w Trzebini spotka Andrzej Mucha. Razem z synem wita swoich klientów opłatkiem i kawą. - To taki miły gest - uśmiecha się właściciel trzebińskiej stacji.

Andrzej Semik, maszynista instruktor, krakowski oddział PKP Przewozów Regionalnych

- Nieraz widziałem pierwszą gwiazdkę zza szyby pociągu. Kiedy w noc wigilijną mija się małopolskie wsie, czuć tę magię - zapewnia pan Andrzej. Odświętnie udekorowane domy, choinki w oknach umilają mu drogę. Czy będzie dyżurował w święta, dowiaduje się miesiąc wcześniej. Jeśli jego praca pokrywa się z czasem wigilijnej kolacji, razem z rodziną robią wszystko, żeby choć część wieczerzy spędzić razem. W pracy też łamie się opłatkiem, bo z kolegami każdego roku składa sobie życzenia. Tego dnia na trasie jest spokojniej. Jakby wszyscy pasażerowie się lubili. - Jedni wracają z wigilijnej kolacji, inni na takie jadą. Każdy się uśmiecha, życzy zdrowia. Sam pod nosem, prowadząc pociąg, nucę sobie kolędy - dodaje.

Jacek Papaj, dyspozytor MPO w Krakowie

- Dyspozytorzy Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania pracują całą dobę przez 365 dni w roku. Nie ma Wigilii, podczas której ktoś nie miałby dyżuru - zdradza pan Jacek. Praca 24 grudnia wygląda tak samo jak w każdy inny dzień. Obserwuje prognozy pogody, monitoruje temperaturę dróg, upewnia się, czy nie spadł śnieg ani marznący deszcz. Zimą rośnie liczba interwencji. - Gdy ktoś zauważa zagrożenie, staramy się działać natychmiast - zapewnia. - W pracy nie jemy karpia, musimy skupić się na obowiązkach. 12-godzinne zmiany (od 6 do 18 lub na odwrót) pozwalają tak zaplanować Wigilię, by móc ją spędzić z rodziną - przed lub po pracy.

Jerzy Migas, oficer dyżurny brzeskiej komendy policji

O całych świętach w domu może tylko pomarzyć. - Przy pięcioosobowej obsadzie dyżurki zawsze kawałek okresu świątecznego przypadnie na służbę. W Wigilię wiele razy przyszło mi pracować - przyznaje. - Od godz. 17 do 20 czuje się zwykle prawdziwą magię świąt. Telefon alarmowy praktycznie milczy. Potem czar pryska. W wielu domach zaczyna się spożywanie alkoholu i wychodzą różne żale w rodzinach. Musimy wracać do rzeczywistości i przyjmować wezwania do awantur domowych.

Nieco lepiej jest w kolejne świąteczne dni. - Zdarzają się telefony z życzeniami. Jest to bardzo miłe - mówi Jerzy Migas.

Agnieszka Błońska, motorniczy tramwaju z Krakowa

Parę razy spędzałam Wigilię w pracy, ale dzielenie się opłatkiem i składanie życzeń nigdy mnie nie ominęło - wspomina. - O świątecznym dyżurze zawsze wiemy nieco wcześniej, więc mogłam tak zaplanować dzień, by z najbliższymi spotkać się wcześniej.

W ostatni taki dyżur jeździła tramwajem nr 2, od Cmentarza Rakowickiego do Salwatoru. Ulice były puste. Mało kto wsiadał. - Po przedświątecznym szale, na kilka godzin miasto uspokajało się - opowiada pani Agnieszka.

Rozkład jazdy tramwajów w noc wigilijną jest taki sam jak w niedzielę. Motorniczy nie mają okazji złożyć sobie życzeń, bo kiedy jedni są w zajezdni, inni jadą.- Jak robiło się już ciemno, w telefonie puszczałam sobie radio, a tam grano same kolędy. Niestety, nie zawsze było tak wesoło. Zdarzały się kursy, gdy w tramwaju chcieli ogrzać się bezdomni - zauważa.

Piotr Palewicz, kierownik Wydziału Eksploatacji, Dyżurny Inżynier Ruchu zmiana B w krakowskiej elektrociepłowni

Pracownicy elektrociepłowni w Wigilię pracują jak w każdy dzień. W końcu święta nie byłyby takie same bez ciepłych kaloryferów . - Staramy się ograniczyć obsadę na zmianie popołudniowej do minimum zapewniającego bezpieczną pracę - mówi kierownik Palewicz. - Na szczęście zmian jest kilka, każda ma więc zajętą Wigilię tylko raz na kilka lat. Możemy też często liczyć na życzliwość kolegów z kolejnej, nocnej zmiany, którzy starają się przyjść do pracy nieco wcześniej. Dzięki temu choć na chwilę, późnym wieczorem, spotkamy się z rodziną przy stole i składamy życzenia osobiście, a nie przez telefon. W takim dniu każdy myślami jest przy bliskimi. Trochę pomaga też łamanie się opłatkiem z kolegami.

Mariusz Mucha, prowadzi z synem stację paliw i myjnię w Trzebini

Od kilku lat święta spędzają w pracy. Tak będzie i w tym roku. - Ruch jest duży, szczególnie w Wigilię. Klienci podjeżdżają nie tylko, by zatankować i umyć auto w drodze do rodziny, ale też kupić jakiś drobiazg, zwykle porządny alkohol - twierdzi pan Mariusz. Przyzwyczaił się, że wigilijną wieczerzę je z bliskimi nieco wcześniej niż inni. - Mamy taki układ z pracownikami, że się wymieniamy. Jedni jadą wcześniej na posiłek, inni nieco później, ale każdy ma chwilę dla rodziny - dodaje.

Lekarz Zbigniew Sobeńko, laryngolog, Szpital Specjalistyczny im. Stefana Żeromskiego w Krakowie

Pacjenci przyjeżdżają do szpitala także w Wigilię, później utrzymuje się przez kilka dni większy niż zwykle ruch. - Każdego roku głównym problemem jest zaleganie ości w gardle - przyznaje lekarz Zbigniew Sobeńko, który będzie dyżurował w święta. - Pacjenci zjawiają się o każdej porze. Często okazuje się, że niedokładnie sprawdzili, czy w rybie nie ma ości. Jemy szybko, a refleksja przychodzi za późno, kiedy coś już się stanie.

Przestrzega, by karpi nie serwować dzieciom. - Zdarza się, że pomagamy też maluchom - nadmienia. Kiedy pomocy udzieli już wszystkim pacjentom, spotyka się z innymi pracownikami oddziału, by złożyć świąteczne życzenia.

Adrian Stanisz, ratownik medyczny z Krakowa

Dla ratowników medycznych Boże Narodzenie to bardzo pracowity czas. - Dominuje przejedzenie i dolegliwości układu pokarmowego. Ale zgłaszają się także ludzie, którzy wypili za dużo alkoholu - opowiada pan Adrian. W pogotowiu ratunkowym jest od sześciu lat. - Trudno pogodzić pracę z rodzinną Wigilią, ale zwykle jakoś to się udaje - wspomina bożonarodzeniowe dyżury. - O godzinie 19 trzeba być gotowym do wyjazdu z karetką, ale wcześniej jest czas dla rodziny. Wybierając taki zawód, każdy musi liczyć się z tym, że ratownicy pracują w weekendy, święta, sylwestra i Nowy Rok.

Bartłomiej Mateusiak, taksówkarz z Zakopanego

- Praca w święta nie jest niczym szczególnie miłym, ale ma też swoje małe plusy - mówi Bartłomiej Mateusiak. - W okresie bożonarodzeniowym w Zakopanem jest całkiem sporo gości i kursów. Nie oznacza to jednak, że każdy z nas od 24 do 26 grudnia siedzi za kierownicą. Sam mam taki zwyczaj, że w Wigilię pracuję do pewnej godziny, a później zjeźdżam do domu, aby pomóc żonie i dzieciom przygotować wieczerzę.

Z kolegami z korporacji tak się zmienia, by każdy zjadł kolację z rodziną, a pod telefonem zostało przynajmniej dwóch taksówkarzy. Część jeździ koło północy, gdy trzeba osoby starsze dowieźć na Pasterekę.

Paweł Motyka, zastępca komendanta miejskiego PSP w Nowym Sączu, w święta pełni dyżur domowy

Od lat nie pracuje w systemie zmianowym, więc nie pełni dyżurów w samej jednostce. W święta nie jedzie do komendy. - Ale muszę być cały czas do dyspozycji na wypadek trudnych akcji - podkreśla strażak. Ilekroć zbliża się Boże Narodzenia, przypomina mu się tragiczny pożar sprzed około 10 lat w Kiczni koło Łącka. - W nocy z 23 na 24 grudnia wybuchł tam ogień w domu. Zginął człowiek - relacjonuje. - Po całonocnej akcji byłem wyczerpany, ale udało mi się zasiąść do wigilijnego stołu z rodziną. Nasza praca sprawia, że niczego nie możemy być pewni i pełniąc dyżur lepiej niczego nie planować.

Jak zaznacza jednak, święta Bożego Narodzenia są jednymi z najspokojniejszych dla strażaków. Rzadko bywają spektakularne akcje. Druhowie pełniący dyżur nie mają wiele pracy. Nie ma szkoleń, nie czyści się sprzętu.

Współ. MB, rog, kaja, tm

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto