Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gorlice. Opowieści zwierząt, czyli o mowie nie tylko w noc wigilijną

Halina Gajda
Wojciech Wójcik: większość z nas zwierząt nie rozumie. Nie umiemy odczytać ich sygnałów, tych zabawnych i tych niepokojących.
Wojciech Wójcik: większość z nas zwierząt nie rozumie. Nie umiemy odczytać ich sygnałów, tych zabawnych i tych niepokojących. fot. archiwum
Dźwięki, sygnały, a czasem dziwne zachowania, to wszystko język zwierząt. Ich opiekunowie stwierdzają wprost - zwierzęta umieją mówić - nie tylko w wigilię. Trzeba tylko chcieć ich zrozumieć.

Chyba nie ma nikogo, kto nie słyszałby legendy o tym, że w noc wigilijną, zwierzęta mówią ludzkim głosem. Pewnie nie jeden z czytających te słowa, próbował to sprawdzić. Pamiętam pewną małą dziewczynkę, która właśnie w ten czas, koniecznie chciała się o tym sama przekonać. Śpiącego jak kamień kota głaskała akurat mama. Dziecko, ledwo patrzące na oczy, żal wielki zalał: no jak to, ty go głaszczesz, żeby jeszcze mocniej spał, a on miał mówić! Kot ani drgnął, chrapnął głośno, czym wyraźnie dał do zrozumienia, że w duszy ma ludzkie rozważania o zwierzęcym gadaniu.

Cześć weteryniarz! Ja Tramp, buldog francuski

Nasi rozmówcy twierdzą zgodnie, że wszelkie gatunki, jak świat długi i szeroki mówią do nas przez cały rok. Wojciech Wójcik, lekarz weterynarii ma na to namacalny dowód. Na lewej ręce. Chwali się nim.

- Pewien kot mówił mi kiedyś, żebym nie podawał mu zastrzyku - opowiada. Nie posłuchałem, zastrzyk podałem. W zamian otrzymałem zgrabną bliznę. Tak się kończy nieumiejętność słuchania - strofuje sam siebie.
Mówi, że potem - w sensie w miarę nabywania doświadczenia - było już lepiej. Zaczął rozumieć, gdy pies mówił mu: chodź pan na siku. Innym razem przekonał się, że zwierzęta, oprócz inteligencji z umiejętnością rozmowy, cechuje również niesamowita kultura. Nauczyła go tego Zumba, pewna suczka.

- Zapytałem ją: co tam masz, gdy zobaczyłem, że z pyska wystaje jej kanapka z szynką. Wydawało mi się, że to moja prywatna własność, to znaczy moje śniadanie - wspomina z powagą.

Suczka, doskonale znająca savoir-vivre, przełknęła szybko łup w całości, by nie mówić z pełnym pyskiem. Odpowiedzi udzieliła: już nic. Potem się odwróciła i udawała, że nic nie widzi, a już na pewno na niego nie patrzy. A teraz poważnie: większość z nas zwierząt nie rozumie. Nie umiemy odczytać ich sygnałów, tych zabawnych i tych niepokojących. Przez te braki, nasi podopieczni cierpią.

- Suczka, która nagle zaczyna oddawać mocz na nasz ulubiony dywan, nie jest złośliwa, za to może mieć zapalenie pęcherza - podaje przykład. - Nasz 12-letni kotek nie przestał się bawić, bo się zestarzał, a być może choruje od dłuższego czasu - przytacza kolejny.

Prosta interwencja - usunięciu kilku chorych zębów psu...

- Od właścicieli usłyszałem potem: on ma 16 lat, a biega jak szczeniak - wspomina.
I dalej: bo to jest tak: Benek mówił, że boli, Pusia krzyczała, że jest głodna, a Perszing wyraźnie pokazywał, że nie lubi grzebania w swojej misce. Ugryzł? Tak. Za co go winić? Przecież ostrzegał.

- O ile moje życie byłoby łatwiejsze, gdyby np. Tramp, buldożek francuski na pierwszej wizycie powiedział mi: cześć weteryniarz. Ja Tramp. Ja zjadł sznurek. Dwa metry z pomponem na końcu. To był kota sznurek. Mniam-mniam był, tylko utknął w pupce. Ja dobry pies. Pompon też dobry…

Na szczęście w ten jeden dzień w roku Benek, Pusia, Perszing i Tramp też, najpierw ludzkim głosem nam nawymyślają, by na koniec wyznać dozgonną wierność.

Kręgowce z gadającym genem

W 2001 roku naukowcy zidentyfikowali gen odpowiedzialny za mowę u człowieka. Nazwali go FOXP2. Kolejne badania pokazały, że wszystkie kręgowce posiadają różne odmiany tego genu. Odgrywają ważną rolę w komunikowaniu się.
Grzegorz Grzywacz, wędkarz z Gorlic z „mową” kręgowców też się spotkał. Może nie dosłownie z mową, ale jest przekonany, że komunikacja między gatunkami naprawdę istnieje.

- Zdarzyło się, że złapaną na wędkę rybę, którą potem ciągnęło się, inne ryby „odprowadzały” - opisuje.
Chodzi mniej więcej o to, że za pechowcem, który dał się skusić na przynętę, płyną inne, co wygląda, jakby go odprowadzały. Nie wiedzą, że w kodeksie honorowym większości wędkarzy jest, żeby złowioną sztukę - po obfotografowaniu, zmierzeniu, pochwaleniu się kolegom - wypuścić na powrót na wolność.

- Wraca taka i rozpowiada reszcie, żeby uczyły się i nie dały skusić na największy smakołyk - dodaje Grzywacz.
Ptaki na ten przykład wypracowały różne typy głosów. Jeden z nich, to tak zwany głos kontaktowy.

- To tak, jakby meldowały: tu jestem - mówi Kazimierz Walasz z Małopolskiego Towarzystwa Ornitologicznego.
Inna kwestia to głosy mówiące, gdzie jest jedzenie. Świergot słychać z daleka, żaden ptaszek nie zabłądzi, trafi jak po sznurku. Są jeszcze głosy ostrzegające. Zupełnie inne niż te wydawane na widok jedzenia. Mistrzami w swojej kategorii są sikory, które na widok krogulca wydają dźwięki o częstotliwości, którą drapieżnik słabo albo w ogóle nie słyszy.
- To taki ich antyradar - tłumaczy dalej Walasz.

Harmider to raczej swego rodzaju pokaz siły - patrz, ilu nas jest, widzimy cię, wiemy, że tu jesteś!
Czasem skrzydlate manipulują. Sójka na ten przykład naśladuje głos myszołowa. Mała chytruska odstrasza w ten sposób innych skrzydlatych braci. Ornitolog uśmiecha się i tłumaczy, że oględnie mówiąc, sójka informuje grzecznie, żeby nie wchodzić z butami na jego podwórko.

To, co ptaki „mówią” między sobą to jedno, ale trzeba też wiedzieć, że nam też mają coś do powiedzenia. Na przykład taka sikorka, która stuka dziobem w szybę, macha skrzydłami i nerwowo skacze po parapecie, wyraża się jasno i treściwie: Hej, stary! Karmnik pusty, a ty śpisz? Weź się, ogarnij! Głodne jesteśmy!

W dzień grudniowy, w kociarni słyszy się takie rozmowy

Zofia Wantuch, prezeska Fundacji Psystań dla Zwierząt nadstawiła ucha i jako jedna z tych, którzy zwierzęta traktują z największym zaangażowaniem serca, „usłyszała”, rozmowę jej kocich podopiecznych - często głodzonych, bitych, pozostawionych na pastę losu.

Zaczęło się od cichutkiego jakby śpiewu: ciiicha noc, święęęta noc.
- Ej, słyszycie? Ktoś śpiewa po ludzkiemu. To są kolędy.

- Fabian, skąd wiesz, że to się nazywa kolędy?

- No jak to skąd? Miałem kiedyś własny domek, żyłem z człowiekami, w święta leżałem pod choinką i słyszałem już takie śpiewy!

- E, nie wydaje mi się to możliwe. Jak to, miałeś domek? Żyłeś z nimi w takim wielkim, ciepłym i nieprzemakalnym pudełku? Nie wierzę!

- Co nie wierzysz? Co nie wierzysz, Przylepka? Mówię ci, jak było! Jak się jest częścią rodziny, to tak się mieszka!

- Dobrze nasz Fabian mówi, ja też kiedyś miałam domek i wiem, jak to jest - fajowo. A w święta to już w ogóle: cieplutko, jest pełno pysznego jedzonka, które zabiegane człowieki upuszczają na podłogę.

- No, dokładnie, Marylka! I jeszcze wszędzie nagle wisi cała masa super zabawek, specjalnie dla kotów: kolorowe, szeleszczące, świecące, a nawet jadalne! Co tylko by chcieć!

- Ej, wyście się chyba najedli chrupek z alkoholem, że takie głupoty gadacie! To niemożliwe jest!

- Serio, serio! Z Ciebie to niedowiarek jest, a nie Kiki, powinni Ci imię zmienić!

- A ja uważam, że ludzie są okropni! Że nas nie cierpią, przeganiają, ranią, nie dbają, czasem zadają ból albo wyrzucają na poniewierkę!’

- Oj, babciu Perperuno! Co też Ty mówisz? Przecież człowieki są super!

- Mówię ci dziecko samą prawdę, niestety. Ty od samego prawie urodzenia jesteś pod opieką dobrych człowieków, nigdy ci jedzonka i wody nie zabrakło, śpisz w ciepełku, ludzki dotyk kojarzy ci się tylko z głaskaniem. Ty nie wiesz, jak to jest, kiedy pusty brzuszek zmusza do jedzenia okropnych, często szkodliwych rzeczy. Jak to jest, kiedy temperatura spada do -25 stopni, a nikt nie uchyli ci nawet okienka piwnicznego, kiedy w desperacji igrasz ze śmiercią, włażąc pod maskę samochodu, żeby skraść, choć odrobinę ciepła. Albo, kiedy człowieki na ciebie tupią, krzyczą, przeganiają, rzucają kamieniami. Czasem robią nawet gorsze rzeczy, a nawet zabijają.

- Babciu, nie strasz Zorzy, to jeszcze dzieciak przecież!

- Trzeba, żeby dziewczyna się życia uczyła, Gładysza. Sama dobrze to wiesz, przecież ciebie porzucono razem z dziećmi.
- Babciu, babciu, ale teraz przecież jest ok, mamy co jeść, jest nam ciepło, nic nas nie boli - w porównaniu z wcześniejszym życiem, to przecież jest super! A domków dla nas tylko patrzeć!

- Ha! Myślisz, Imbir, że jak masz ogon najdłuższy z nas, toś wszystkie rozumy pozjadał? Domków tylko patrzeć, ha, ha, ha. Nic się nie znacie i mnie nie słuchacie! Idę jeść chrupki!

- Rety, ale się babcia Perperuna mamrata zrobiła, co Aga?

- Masz rację, Iguś. Ciekawe dlaczego?

- Starość nie radość, dziewczęta… ale ja myślę, że babcia tak sobie lubi pomamrać czasem.

- No niby tak, Tymon, ale jakby nie było, ona swoje lata już ma i niejedno w życiu widziała...

- No tak, ale przecież Kredka też już niejedno widziała - dzieciak z niej malutki, a na śmietnik ją wyrzucili.

- Eh, okropne to życie czasem jest, ale ja jestem optymistką i naprawdę wierzę, że niedługo i dla nas znajdą się super domki. Patrzcie, ilu naszych byłych towarzyszy już króluje we własnych domkach i rządzi zakochanymi w nich człowiekami.

- Cisza! Wszyscy zamknąć paszcze! Ktoś idzie! Chyba nie chcecie, żeby człowieki wiedzieli, że faktycznie mówimy w Wigilię tak jak oni? Wszyscy na swoje miejsca i mruczymy! Do biegu, gotowi, mrr, mrrr, mrrr, mrrr...

ŚWIĘTA 2018: ZOBACZ KONIECZNIE

FLESZ: Koniec sztucznych ogni na Sylwestra

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Gorlice. Opowieści zwierząt, czyli o mowie nie tylko w noc wigilijną - Gazeta Krakowska

Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto