Zdobycie banalnego pozwolenia na podłączenie mediów, czy zrobienie podjazdu do nowego domu wymaga nie lada cierpliwości i regularnego ganiana do urzędu z plikiem dokumentów. A to tylko mały wycinek z ogromu biurokracji, jaka towarzyszy rozpoczynaniu jakichkolwiek inwestycji w mieście. Urzędnicy tłumaczą się procedurami i brakiem ludzi. A wystarczyłoby, gdyby wstali zza biurka i zanieśli dokumenty do pokoju obok. Inwestorzy zaoszczędziliby w ten sposób sporo czasu i nerwów.
Władze Krakowa od lata chwalą się, że miasto jest przyjazne zarówno dla inwestorów, którzy tworzą nowe miejsca pracy, jak i dla zwykłych ludzi budujących domy. - Zupełnie nie widać tego w praktyce. Podjąłem się przeprowadzenia budowy domu dla klientki. Na decyzję o warunkach zabudowy z wydziału architektury czekałem rok. Ale to norma - mówi Marek Chrobak, architekt. - Jednak to, co spotkało mnie później w Zarządzie Infrastruktury Komunalnej i Transportu zupełnie zwaliło mnie z nóg.
Wnioskować o pozwolenie na przyłączenie mediów i budowę podjazdu rozpocząłem w styczniu 2009 roku. Sprawę zakończyłem... w czerwcu, choć jej załatwienie nie powinno zająć więcej niż dwa miesiące - kwituje architekt. Chrobak podkreśla, że przy inwestycji nie było protestów sąsiadów, które często spowalniają urzędowe procedury.
Na czym polega problem? Zamiast jednego wniosku do ZIKiT, w którym można byłoby zawrzeć wszystkie swoje prośby, inwestor musi dostarczać dokumenty partiami. Najpierw składa jeden wniosek, czeka miesiąc albo dłużej na decyzję. I dopiero potem może złożyć następny z pięciu wniosków.
Co więcej, za każdym razem należy dołączać aktualny wypis i wyrys z rejestru gruntów, za co płaci się ok. 60 zł. Dokument ważny jest jednak tylko trzy miesiące. W związku z przedłużającymi się procedurami architekci ponoszą dodatkowe koszta i dalej tracą czas. - Urząd miasta posiada swoją wewnętrzną sieć komputerową. Inspektorzy mogą zobaczyć wyrys i wypis z ewidencji. Jednak to my musimy ich informować i płacić - dodaje Chrobak.
Urzędnicy tłumaczą się ustawowymi przepisami i ustalonymi procedurami. - Kolejność składania wniosków pozwala inwestorom dostosować się do tego, co zawierają nasze decyzje. Np. po decyzji lokalizacyjnej mogą stworzyć dokładny projekt. W innym przypadku mógłby zostać on odrzucony - mówi Jacek Bartlewicz, rzecznik ZIKiT.
Takie argumenty nie przekonują inwestorów. Twierdzą, że urzędnicy wyręczają się nimi, zamiast przekazać dokumenty między sobą. A wystarczy jedynie zmienić procedury wewnątrz urzędu.
Wczoraj się dowiedzieliśmy, że ZIKiT zastanawia się nad wprowadzeniem komputerowych usprawnień, które mają ułatwić życie inwestorom.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?