18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Józef Cichy z Myślachowic, żołnierz spod Monte Cassino walczy z biurokracją

Katarzyna Ponikowska
Józef Cichy z Myślachowic
Józef Cichy z Myślachowic Małgorzata Gleń
Józef Cichy z Myślachowic ma 95 lat. Walczył pod Monte Cassino. Teraz potrzebuje pomocy państwa. Niestety, wszyscy o nim zapomnieli. Dopiero po interwencji naszej gazety obiecano mu pomóc. Odzywają się też Czytelnicy.

Józef Cichy z Myślachowic (pow. chrzanowski) przez całe życie radził sobie sam. Teraz jednak, kiedy ciężko choruje, wystąpił do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych o pomoc. Liczy też na wsparcie ze strony pomocy społecznej. Ponieważ procedury okazały się nie do przejścia dla 94-latka, z biurokracją pomogła mu się zmierzyć "Gazeta Krakowska". Po naszym tekście urzędnicy obiecali swoje wsparcie. Odzywają się też Czytelnicy naszej gazety, którzy chcą pomóc bohaterowi.

Pan Józef ma 94 lata i jest weteranem wojennym. Ma stopień podporucznika. Ciężko mu wspominać dawne czasy i kolegów, którzy już nie żyją. - Oni ginęli na moich oczach. W Afryce, pod Monte Cassino, w Normandii... - wspomina i zaczyna szlochać. Nie potrafi dokończyć opowieści. Na początku II wojny światowej (1940 r.) trafił do obozu w Donbasie (zagłębie donieckie). Jechał pod Lwów by zabrać ze szpitala rannego brata, który walczył w kampanii wrześniowej. Był podoficerem wojsk polskich w Dęblinie. Cichy przekroczył granicę na Sanie (między ówczesną III Rzeszą a Związkiem Radzieckim). W Żółkwi, ok. 30 km od Lwowa zatrzymali go rosyjscy żołnierze. - Ty szpieg, co tu robisz? - pytali i nie uwierzyli, że jedzie po brata. Tak trafił do Donbasu.
Warunki były tam straszne. Więźniowie umierali z głodu i ciężkiej pracy. Cichy spotkał tam kolegę z Myślachowic - Władka. Postanowili razem uciec. W Donbasie na stacji spirytusem przekupili maszynistę. Ten ukrył ich w pociągu i tak przez Soczi i Suchumi dojechali na Kaukaz. Tam się rozstali. Koledze udało się wrócić do Polski, do Myślachowic. Niestety trafił w ręce gestapo, a potem do obozu. Nie przeżył. Józef dostał się do armii Andersa: - W Afryce walczyłem przeciw Rommlowi, nad kanałem Sueskim ciężko chory trafiłem do szpitala, ale wykaraskałem się. Potem byłem w Palestynie, pod Monte Cassino, Niemców goniliśmy nad Adriatykiem.

W 1947 Cichy wrócił do Polski przez Gdynię. SB przetrzepało mu kieszenie, zabrali wszystkie dokumenty, legitymację, książeczkę wojskową, zostawili tylko mundur, który miał na sobie. Ma go do dzisiaj jako najcenniejszą pamiątkę. Cichy pracował na kopalni w Sierszy, potem był elektrykiem w różnych zakładach. - Uprawnienia mistrza zdobyłem we Włoszech - chwali się. Żył dobrze, nie chorował, w latach 90-tych był częstym gościem w szkołach, opowiadał o wojnie. Nie założył rodziny. Mieszka z siostrą, on na parterze, ona na pietrze sporego domu.
Od ponad roku nie wstaje z łóżka. - Miał wiele lat temu zawał. Serce ma słabe, do tego różne zwyrodnienia i krążenie. Teraz grozi mu amputacja nogi - opowiada jego siostra Janina. Wymaga pełnej opieki.
Jest bardzo rozgoryczony. W 70 rocznicę bitwy pod Monte Cassino oglądał w telewizji uroczystości. - Wszyscy mówili, o bohaterach, ile nam zawdzięczają, a tu, w Myślachowicach mają jednego z nich. Ale o mnie nikt nie pamięta - mówi.

Mężczyzna żyje z emerytury i dodatków inwalidzkich, razem ma ok 2 tys. zł. Tylko, że to nie wystarcza. Sam gaz w zimie, ogrzewający dom, to nawet 1,5 tys. zł, to tego jedzenie, lekarstwa. W jego mieszkaniu tylko telewizor jest w miarę nowy - taki z płaskim ekranem. Meble i większość sprzętów kupił, gdy jeszcze pracował, ponad 30 lat temu. Nawet za karetkę musi płacić, jak jedzie do lekarza w Chrzanowie (ok. 10 km), a to ok 150 zł jednorazowo. A karetka musi być, bo pana Józefa trzeba wnosić na leżąco. Jest bezradny i całkowicie niesprawny. Jego siostra też nie ma już sił. Potrzebują pomocy.

Postanowili więc starać się w ZUS o o rentę inwalidy wojskowego, dzięki której mógłby dostawać leki za darmo. Sprawy załatwiać była jego 85-letnia siostra Janina Cichy i przyjaciel Zbigniew Sikora, też 85-latek. - A tam pani siedząca za biurkiem zasugerowała: "ten pan powinien przywieźć dwóch świadków, że ma przeszłość wojskową" - mówi Sikora. Zdenerwował się. - Zacząłem ją dopytywać, "czy pani zdaje sobie sprawę, że gdyby nie tacy ludzie jak on, to nie było by tu pani. Tego urzędu też by nie było". Nawet się nie zawstydziła. Ona w ogóle nie zna historii - mówi Sikora. Drugą możliwości jest stawienie się przed lekarzem, który stwierdzi, że obecna choroby, wzięły się od tych wojennych. Sikora zasugerował, żeby ZUS sam podjechał do Cichego do domu, wszystko wytłumaczył. - Przez urzędem stoją samochody z nakleją ZUS. Dlaczego nie wsiądzie jeden urzędnik i jeden lekarz i nie pomogą człowiekowi - dopytuje. Nie doprosił się. - Jak to jest, że w ZUS-ie nie wiedzą, że mało kto przeżył wę straszną wojnę, jak walczył w armii Andersa i w tych wszystkich miejscach? - pyta załamany pan Józef. - Co ja mama orderów! To mało? A te skurczybyki z ZUS-u świadków chcą. Skąd ja ich wezmę? - pyta.

Po naszym tekście o panu Józefie, który ukazał się w "Krakowskiej" 23 maja, ZUS obiecał mu pomóc. Marcin Kymona, rzecznik prasowy, zapewnił nas, że żadni świadkowie nie są potrzebni. - Może państwo coś źle zrozumieli. Decyzje o przyznaniu renty inwalidy wojskowego podejmowane są na podstawie dokumentacji medycznej potwierdzającej, że występujące schorzenia mają związek ze służbą wojskową, oraz wypełnione przez lekarza zaświadczenie o stanie zdrowia - wylicza Kymona. Po dostarczeniu dokumentacji pana Józefa zbada lekarz orzecznik ZUS, który musi potwierdzić uprawnienia do renty. - W tym przypadku, ponieważ pan jest w podeszłym wieku, lekarz orzecznik przyjedzie do domu klienta - obiecuje Kymona. Dodatkowo ZUS poinformował nas, że z racji wieku Cichy może się kontaktować z Zakładem za pomocą pełnomocnika. Wystarczy, że da komuś upoważnienie.

Sprawą zainteresowaliśmy również Ośrodek Pomocy Społecznej w Trzebini. Izabela Hasiak poinformowała nas, że pan Józef został objęty wsparciem ośrodka. Przychodzą do niego dwie opiekunki, które wyręczają częściowo siostrę Janinę. Po naszym tekście pana Józefa odwiedził też Paweł Rejdych, radny powiatowy z Myślachowic. Obiecał pomoc w załatwieniu dokumentów. Co ciekawe historia bohatera poruszyła Czytelników "Krakowskiej".
- Mój dziadek też walczył pod Monte Cassino. Tam też zginął, do domu już nie wrócił - powiedział nam Józef Jeziorek spod Bochni, który był zbulwersowany tym, że wszyscy o panu Cichym zapomnieli. - Chcę się spotkać z panem Cichym. porozmawiać. Sam dużo nie zarabiam, ale parę groszy na pewno się znajdzie, żeby pomóc temu panu - stwierdził Jeziorek.

W Polsce jest obecnie ok. 160 tys. kombatantów. Mają uprawnienia:
- dodatek kombatancki - 206,76 zł co miesiąc
- ryczałt energetyczny - 165,71 zł
- dodatek kompensacyjny - 31,01 zł
- 51 proc. zniżki na przejazdy komunikacją miejską i pociągami
- mają pierwszeństwo do opieki socjalnej, zdrowotnej, miejsca w domach opieki społecznej.
Mogą się starać o:
- wydanie legitymacji potwierdzającej członkostwo w Korpusie Weteranów Walk Niepodległość Rzeczypospolitej Polskiej; nie daje ona jednak żadnych uprawnień, to kwestia prestiżu
- rentę inwalidy wojskowego - uprawnia do darmowych leków
- pomoc z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie czy Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chrzanow.naszemiasto.pl Nasze Miasto