18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nadchodzi rewolucja na rynku pracy

Joanna Ćwiek, Michał Wroński
fot. www.morguefile.com
Szef doradców premiera minister Michał Boni chce wydłużenia wieku emerytalnego. - Niemcy od 2020 r. będą pracować do 67. roku życia. Myślę, że u nas będzie tak samo. Taka jest potrzeba demograficzna - stwierdził Boni w wywiadzie dla TVN CNBC Biznes. Jego zdaniem najpierw należy zrównać wiek emerytalny kobiet i mężczyzn (kobiety dziś kończą aktywność w wieku 60 lat, mężczyźni pięć lat później), a w następnej kolejności wydłużyć czas pracy o dwa lata dla obu płci.

To konieczne, bo od 2009 r. zaczyna się systematycznie zmniejszać na rynku pracy liczba osób w wieku produkcyjnym, czyli w wieku 18-59/64 lata. Według prognozy demograficznej GUS w 2015 r. będzie ich 23,7 mln, czyli o 900 tys. mniej. W tym czasie wiek emerytalny osiągną osoby urodzone w okresie powojennego wyżu demograficznego. Jednocześnie na rynek pracy wkraczać będą osoby urodzone w okresie niżu demograficznego. Zgodnie z prognozą GUS w 2009 r. mamy 3,5 mln osób w wieku 19-24 lata, a w 2015 r. ma ich być 2,8 mln, czyli o prawie 700 tys. (to jest ok. 20 proc.) mniej.

Ale chociaż wydłużenie wieku emerytalnego jest konieczne, na razie w rządzie nie toczą się prace nad konkretną ustawą. - Najpierw potrzebna jest nam na ten temat spokojna i rzeczowa dyskusja publiczna - tłumaczył Boni.

Do projektu ustawy przesuwającej wiek przechodzenia na emeryturę przymierza się także minister pracy Jolanta Fedak. Jej zdaniem należy to jednak zrobić stopniowo. Pierwszy etap reformy powinien objąć osoby, które obecnie mają mniej niż 40 lat. Czyli te osoby pracowałyby stopniowo od roku do 5 lat dłużej. W ten sposób kobieta, która w chwili reformy miałaby 39 lat, odchodziłaby na emeryturę w wieku 61 lat, a np. 37-latka w wieku 63 lat.

Osoby starsze pracowałyby tak jak obecnie - kobiety do ukończenia 60 lat, a mężczyźni - 65 lat.

Postulaty Boniego zbiegają się w czasie z diagnozą rynku pracy w Polsce, którą na zlecenie Polskiej Agencji Rozwoju Przemysłu przygotowało 70 ekspertów reprezentujących główne gałęzie gospodarki - od przemysłu ciężkiego po nowe technologie. Z raportu pt. "Foresight [ang. przewidywanie - red.] kadr nowoczesnej gospodarki" wynika, że po 2020. radykalnie zmniejszy się zatrudnienie w tradycyjnych sektorach gospodarki: głównie przemyśle maszynowym, energetyce, przemyśle ciężkim, chemicznym. Tylko w dwóch pierwszych gałęziach w zawodach bezpośrednio związanych z produkcją spadek zatrudnienia wyniesie od 20 do 30 tys.

W to miejsce pojawią się nowe zawody i specjalizacje, związane już nie tyle z samym wytwarzaniem produktów, ile z ich projektowaniem, recyklingiem, utylizacją odpadów, usługami czy internetem. Należy się więc spodziewać, że za 10-15 lat traffic manager (śledzący ruchy na witrynach internetowych) czy broker praw własności intelektualnej (odpowiedzialny za ochronę treści cyfrowych) będą czymś równie powszednim jak dziś nauczyciel czy sprzedawca.

Te zmiany będą miały szczególne znaczenie w naszym regionie, bo właśnie tu jest największe w kraju skupisko zakładów przemysłowych, które dziś daje pracę 450 tys. ludzi.


Czas na nowych zawodowców

W ciągu najbliższych 20 lat rynek pracy oraz system kształcenia w regionie czeka prawdziwa rewolucja. W energetyce, przemyśle ciężkim i maszynowym ubęzie tysiące stanowisk pracy związanych z produkcją. Zwiększy się za to zapotrzebowanie na wysoko wykwalifikowaną kadrę zarządzającą. Na rynku pracy pojawi się wiele nowych, dziś jeszcze nieznanych zawodów, natomiast do wykonywania wielu profesji dziś już istniejących trzeba będzie nowych umiejętności. To najważniejsze wnioski płynące z raportu pt. "Foresight [ang. Przewidywanie - red.] kadr nowoczesnej gospodarki", przygotowanego przez 70 ekspertów na zlecenie Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości.

Śląsk przyszłości zbudują inni ludzie niż ci, którzy dziś próbują unowocześnić jego przestarzałą gospodarkę, opartą na kopalniach i przemyśle ciężkim. Już w ciągu najbliższych kilku lat absolwenci szkół i uczelni, rozpoczynający pracę w przemyśle,będą musieli mieć w małym palcu najnowsze technologie i wciąż się uczyć. W branży informacyjno - komunikacyjnej oraz doradczo - usługowej pojawią się nowe zawody, wynikające ze specjalizacji w ramach dotychczasowych profesji.

Raport dla PARP przygotowali specjaliści z Instytutu Podstawowych Problemów Techniki Polskiej Akademii Nauk, eksperci z Polskiej Izby Gospodarczej Zaawansowanych Technologii oraz instytutu SMG/ KRC Poland Media. Mieli wskazać,jak w ciągu kolejnych dwóch dekad zmieni się branża energetyczna, przemysł maszynowy, chemiczny oraz sektor informacyjno - komunikacyjny. Ich zdaniem, w dwóch pierwszych przypadkach trzeba liczyć się ze zmniejszeniem się nawet o 20-30 tysięcy liczby pracowników bezpośrednio związanych z produkcją. Zatrudnienie w tych branżach jednak nie spadnie, gdyż więcej pracy czekać będzie na wysoko wykwalifikowanych fachowców odpowiedzialnych za projektowanie, wykonanie, eksploatację i badania nowych urządzeń. Potrzebni będą specjaliści od energooszczędnych technologii i logistyki, zaś zaostrzające się normy ekologiczne wymuszą zatrudnianie fachowców od technologii bezodpadowych, recyklingu i utylizacji niepotrzebnych produktów. Wykształcenie przyszłych kadr nie będzie jednak ograniczać się do wąskiej specjalizacji.

- Niedługo nie wystarczy już wiedza z jednej branży. Trzeba też będzie umieć pracować w zespole, zarządzać projektami, być kreatywnym, przedsiębiorczym i mieć specjalistyczną znajomość języka obcego - wylicza Paulina Zadura-Lichota z zespołu przedsiębiorczości PARP. Ale te dodatkowe umiejętności nie muszą przekładać się na lepszą pozycję zawodową i wyższe zarobki - ich brak natomiast automatycznie obniżać będzie notowania na rynku pracy i wysokość pensji.

Coraz bardziej pogłębiać się będzie specjalizacja w ramach informatyki, czego efektem będzie wykształcenie się nowych zawodów (względnie spopularyzowanie tych, które dziś mają niszowy charakter). Takie profesje jak broker praw własności intelektualnej, traffic manager czy ethical hacker (zob. ramka) za 20 lat nie będą dla nikogo brzmiały jak cytaty z opowieści science- fiction. Zresztą już teraz widać symptomy zmian.

- Coraz widoczniejsze stają się takie profesje jak coach biznesowy czy agent kariery, choć kilka lat temu ich nie było. Pojawia się też wiele nowych zawodów związanych z rozwojem nowych technologi, biotechnologii i genetyki - przyznaje Joanna Piec-Gajewska, dyrektor handlowy portalu praca.pl.

Politechnika Śląska w ciągu ostatnich 4 lat uruchomiła dziesięć nowych kierunków, na których z roku na rok przybywa studentów. Na mechatronice jest ponad 400, na inżynierii biomedycznej około 300. Na pierwszych absolwentów trzeba będzie jednak poczekać jeszcze 3 lata. W Politechnice Częstochowskiej w ciągu 2 ostatnich lat uruchomiono 4 nowe kierunki (m.n. mechatronikę), lecz ich absolwenci również pojawią się w firmach dopiero po roku 2010. Czy znajdą pracę?

- Najzdolniejsi często już na czwartym, piątym roku mają podpisane kontrakty - przyznaje Paweł Doś, rzecznik Politechniki Śląskiej.


Oto zawody, które mają przyszłość

_ traffic manager: _śledzi ruch na witrynach internetowych (pokrewną profesją ma być tzw. _new metrics _analyst, który również będzie monitorował strony www, tyle że pod kątem liczby odwiedzających je użytkowników)

ethical hacker: wyszukuje słabe punkty w sieciach, po czym je zabezpiecza

asystentka on-line: odpowiada za obsługę klienta za pomocą poczty elektronicznej i telefonu

agent kariery: pomaga w znalezieniu interesującej pracy (np. przygotowując CV lub prezentację kandydata, a nawet aranżując jego spotkanie z potencjalnym pracodawcą). Zbliżonymi zawodami będą: coach biznesowy, coach rozwoju osobistego oraz mentor czyli specjalista, który poprzez indywidualną pracę pomaga zleceniodawcy w rozwoju we wskazanym "segmencie" życia osobistego lub zawodowego

broker własności intelektualnej: odpowiada za ochronę i udostępnianie treści cyfrowych

e-mail channel specialist: opracowuje strategię firmy w dziedzinie komunikacji za pomocą poczty mailowej

content manager: zajmuje się organizacją i sposobem prezentacji stron www

odkażacz środowiska: usuwa skutki skażeń i dużych katastrof ekologicznych, a także zajmuje się przeróbką odpadów

business developer: potrafi dobrać zespół z różnych specjalistów


Praca do 67 lat to konieczność
Z prof. Markiem Górą, ekonomistą ze Szkoły Głównej Handlowej i współtwórcą reformy systemu emerytalnego rozmawia Joanna Ćwiek

Michał Boni powiedział w piątek w jednym z telewizyjnych wywiadów, że obywatele Niemiec od 2020 r. będą pracować aż do 67. roku życia i że w Polsce prawdopodobnie będzie tak samo. Bo taka jest demograficzna potrzeba.

Stwierdzenie, że jest taka potrzeba demograficzna mało to wszystko wyjaśnia. Rzeczywiście coraz mniej jest osób aktywnych ekonomicznie, które płacą składki i podatki, a z drugiej coraz przybywa osób starszych, które z tych pieniędzy korzystają. Ta prosta arytmetyka każe nam wybierać między dwiema opcjami. Możemy albo podwyższać koszty pracy, co stosowano przez ostatnie 20 lat i dłużej się nie da. Możemy też obniżyć emerytury, ale jest to sprawa delikatna społecznie i z powodów politycznych żaden rząd się na taki krok nie odważy. Nie pozostaje nam więc nic innego jak szukać rozwiązania pośredniego, a tym jest własnie wydłużenie aktywności zawodowej Polaków. To taki rozsądny kompromis między tymi nierealnymi opcjami.

Czy w Polsce takie zmiany musimy zacząć wprowadzać już teraz, czy nie jest to jeszcze sprawa aż tak pilna?

Sytuacja demograficzna Polski z jednej strony nie jest jeszcze tak tragiczna jak w innych krajach Europy Zachodniej, bo jesteśmy jeszcze ciut młodszym społeczeństwem. Ale z drugiej strony starzejemy się szybciej niż obywatele innych państw. Dlatego nie powinniśmy pozwalać sobie na takie uśpienie tylko działać zawczasu.

My już chyba zaczęliśmy dawno działać w tym kierunku, bo od dziesięciu lat mamy nowy system emerytalny, który dość mocno premiuje osoby pracujące dłużej.

To prawda obowiązujący w Polsce system emerytalny trochę łagodzi nam ten problem. I przy okazji powoduje, że samo administracyjne wydłużenie wieku emerytalnego nie jest aż tak palacą potrzebą. Ważniejsze jest zachęcenie Polaków, żeby z własnej woli pracowali dłużej. W przeciwieństwie do starego systemu emerytalnego, który zachęcał Polaków do rezygnowania z aktywności zawodowej dość wcześnie, nowy skonstruowany jest tak, że im człowiek dłużej pracuje, tym wyższą będzie miał emeryturę. Może zdarzyć się tak, że świadczenie to będzie wyższe niż dotychczasowe zarobki. Problem jednak w tym, że aby Polacy sami chcieli dłużej być aktywnymi zawodowo, muszą się na własnej skórze przekonać, że im się to opłaca. Na to jednak potrzeba trochę czasu.

Jak długo trzeba pracować, żeby to przełożyło się na późniejszą wysokość emerytury?

Już jeden rok dodatkowej pracy podniesie wysokość świadczenia, bo będzie ono wyższe o ok. 3- 4 proc. Dwa lata dłużej to dodatkowo 4-5 proc. Trzy lata - emerytura wzrośnie już o prawie 6 proc. itd...

Kilka tygodni temu o przesunięciu ustawowego wieku przechodzenia na emeryturę rozmawiałam z minister pracy Jolantą Fedak. Powiedziała mi wówczas, że ona myśli o ustawie na wzór niemiecki, która by wydłużała wiek emerytalny stopniowo. Najpierw o rok dla czterdziestolatków, o dwa lata dla osób, które mają 39 lat itp. To dobry pomysł?

Stopniowe wdrażanie reform to ukochana metoda polityków. I pewnie tak należało będzie wydłużać w Polsce wiek emerytalny, bo inaczej mogłoby to wywołać falę niepotrzebnych protestów. Nie powinniśmy wzorować się na rozwiązaniach niemieckich bo nasz system emerytalny w niczym go nie przypomina. My powinniśmy korzystać z rozwiązań szwedzkich, bo bo nasz system emerytalny jest zrobiony na jego wzór. A jak ten problem rozwiązali Szwedzi?

W Szwecji są dwie różne granice przechodzenia na emeryturę. Pierwsza to 61 lat - w tym kraju jest to minimalny wiek, w którym można zakończyć aktywność zawodową. Drugi to 65 lat czyli wiek, od którego my jako społeczeństwo powinniśmy zacząć chronić starszego człowieka. I właśnie tę drugą granicę należy podnosić.

Na jakim poziomie należałoby tę granicę ustalić?

Myślę, że powinno to być 67 lat dla obu płci.

To znaczy, że należałoby wyrównać wiek emerytalny kobiet i mężczyzn. Ten pomysł nie podoba się jednak Polkom, które są zadowolone, że mogą wcześniej skończyć aktywność zawodową i np. zając się wychowywaniem wnuków.

To złudne myślenie, bo to wcale nie jest przywilej. Kobiety kończąc aktywność zawodową wcześniej, skazują się potem na niższą emeryturę. Ponadto taka regulacja doprowadziła do dyskryminacji kobiet na rynku pracy. Bo dziś, jeśli pracodawca musi zwolnić jedną osobę w wieku 62 lat, to na pewno wybierze kobietę. Dlatego, że osiągnęła ona już wiek emerytalny i nie będzie miała problemów ze znalezieniem pracy. I nie ma znaczenia jakie ta kobieta ma kwalifikacje i czy chce już zostać emerytką.

Pozostała jeszcze nierozwiązana sprawa wcześniejszych emerytur dla wojska czy służ mundurowych. Obecnie policjanci uzyskują uprawnienia emerytalne po 15 lata. A co piąty funkcjonariusz jeszcze przed czterdziestką zostaje emerytem i idzie do ochrony.

To są bardzo niedobre rozwiązania i oczywiście należy je bardzo szybko zmienić. W Polsce istnieją w zasadzie dwa systemy emerytalne - powszechny oraz systemy specjalne. W dodatku ta druga grupa wcale nie jest taka mała. Powinien najpierw być jeden system emerytalny dla wszystkich, a ci, którzy pracują w policji czy w wojsku na szczególnie trudnych stanowiskach, powinni zostać objęci ustawą o emeryturach pomostowych. Na zasadzie przywileju, a nie odrębnego systemu.

To wszystko co Pan mówi jest słuszne, problem jednak w tym, że w Polsce pracodawcy niezbyt chętnie zatrudniają osoby starsze. Twierdzą, że są oni mniej wydajni, gorzej wykwalifikowani i zbyt kosztowni.

Poprzedni system zachęcał Polaków do przechodzenia na emerytury a pracodawcy z tego korzystali, bo w ten sposób mogli sobie bez większych kosztów wymienić kadrę. A koszt utrzymania całej rzeszy młodych emerytów spadał, jak się to zwykło mówić, na państwo. Ale przecież państwo to my wszyscy i naprawdę nie rozumiem, dlaczego wszyscy pracujący mają za darmo subsydiować wewnętrzne działania przedsiębiorców.

Taki argument, choć skądinąd słuszny, może jednak nie trafić do pracodawców. Oni twierdzą, że mają prawo swobodnego wyboru pracowników. I że wolą młodszych.

Ale przecież w tu nie chodzi o wiek, ale o przestarzałe kwalifikacje tych osób. Jestem przekonany, że ci ludzie nie mieliby problemów z praca, gdyby na bieżąco się uczyli. Często mówię studentom, że to, czego uczą się podczas studiów wystarczy im zaledwie na 15 - 20 lat aktywności zawodowej. I jeżeli zawczasu o siebie nie zadbają, to będą mieć problemy z pracą. A prawdopodobieństwo, że ktoś całe życie wykonywał jeden zawód jest bardzo małe. Dlatego tak ważne jest, żeby być elastycznym i umieć się zaadoptować do nowych warunków.

Myśli Pan, że rząd Donalda Tuska jest na tyle odważny, żeby wydłużyć wiek emerytalny czy raczej w uwagi np. na zbliżające się wybory prezydenckie na to się nie zdecyduje?

Ten rząd bardzo odważnie podchodzi do sprawy uporządkowania systemu emerytalnego. Mimo protestów ograniczył przywileje emerytalne i wprowadził pomostówki. Myślę, że podobnie będzie też z przesunięciem wieku emerytalnego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Nadchodzi rewolucja na rynku pracy - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na chrzanow.naszemiasto.pl Nasze Miasto