Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dwa lata od wybuchu wojny w Ukrainie. Ośrodek dla uchodźców w Chrzanowie pęka w szwach. "Niektórzy nie mają do czego wracać". Zobacz wideo

Sławomir Bromboszcz
Sławomir Bromboszcz
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Około 500 osób w przeciągu dwóch lat przewinęło się przez mury ośrodka dla uchodźców z Ukrainy prowadzonego przez małżeństwo Mirosławę i Zbigniewa Warzechów w Chrzanowie. Schronienie znalazły tam przede wszystkim matki z dziećmi ze wschodu ogarniętej wojną Ukrainy. Dziś potrzeby uchodźców są inne niż te na początku konfliktu zbrojnego.

Dwa lata od wybuchu wojny w Ukrainie. Ośrodek dla uchodźców w Chrzanowie pęka w szwach

Kobiety z dziećmi na rękach mające ze sobą tylko tobołek z kilkoma niezbędnymi rzeczami w popłochu uciekające z bombardowanych miast. Tak zwykle w pierwszych dniach wojny wyglądali uchodźcy, który masowo napływali do Polski. Byli witani z otwartymi rękami, znaleźli schronienie w domach i ośrodkach. Osoby uciekające przed wojną trafiły także do Chrzanowa, gdzie państwo Warzechowie na ich potrzeby zaadaptowali budynek siłowni. Nowy dom znalazła tam pani Katarzyna z Mariupola.

Kilka pierwszych dni po rozpoczęciu wojny spędziliśmy w schronie, chowając się przed bombardowaniami. Później z rodziną uciekłam do Polski. Dziś nie mam już do czego wracać, wszystko zostało zniszczone. Liczę, że ta wojna zakończy się jak najszybciej. Choć nikt nie wie kiedy i jak - mówi pani Katarzyna.

Wielu uchodźców już opuściło Polskę. Jedni wróci na Ukrainę, to głównie osoby z terenów, gdzie działania wojenne nie są prowadzone. Drudzy zdecydowali się na wyjazd na zachód, to szczególnie nieco bardziej zamożne osoby. Część jednak pozostała w Polsce i wszystko wskazuje, że zostanie tu na stałe. Większość z nich wykonuje bardzo ciężką pracę, do której nie garną się Polacy. Małżeństwo Warzechów w swoim ośrodku stara się pomagać uchodźcom integrować z lokalną społecznością oraz usamodzielnić.

Mieszkańcy ośrodka dla uchodźców w Chrzanowie
Mieszkańcy ośrodka dla uchodźców w Chrzanowie Sławomir Bromboszcz

Większość osób bardzo szybko i dobrze się integruje. Wszystkie dzieci chodzą już do przedszkoli i szkół, potrafią płynnie mówić po polsku. Wiele osób znalazło pracę, wynajęło mieszkania, usamodzielniło się. To nas cieszy, taki jest nasz cel. Staramy się im pomagać w znalezieniu pracy i uczulamy, by odkładali pieniądze, bo kiedyś nadejdzie taki moment, że państwo polskie przestanie im pomagać, dofinansowywać ich pobyt - mówi Zbigniew Warzecha.

Nie bez znaczenia była tu otrzymana pomoc w postaci kursów językowych, czy wsparcie ze strony urzędów pracy. Na początku uchodźcom potrzebna była przede wszystkim pomoc materialna, często przybywali do Polski z niczym. Dziś to już wygląda inaczej, większość osób stanęła na własne nogi. Teraz przede wszytskim widoczny jest problem braku opieki psychologicznej. Wiele osób nie radzi sobie z traumą wojny, rozłąką z rodziną czy utratą bliskich. Wojna doprowadziła do rozbicia wielu rodzin.

Zdarzają się bardzo różne, trudne przypadki. Kobieta uciekła z dziećmi do Polski, a jej mąż, który został w Ukrainie znalazł sobie tam już nową partnerkę. Problemów jest wiele, nie każdy potrafi sobie z nimi poradzić. Część sięga po alkohol. Potrzebna jest pomoc psychologa, choć zdaję sobie sprawę, jak w naszym kraju trudno jest o taką pomoc - mówi Zbigniew Warzecha.

Uchodźcy ze wschodu Ukrainy często nie mają do czego wracać. W niektórych domach zamieszkali już Rosjanie. Do części bloków, mieszkań można by wrócić, jednak są one odcięte od mediów. Nie działają tam także instytucje publiczne, takie jak szkoły. Losy niektórych rodzin są bardzo trudne. W Chrzanowie przebywa m.in. pani Swietłana, której mąż został w domu na terenach dziś okupowanych przez Rosjan. Nie chce zostawić dobytku życia, okupanci chcą, by podpisał rosyjskie dokumenty i stał się "Rosjaninem". Z kolei jej syn służy w ukraińskiej armii, jest na froncie.

Dziś stosunek Polaków do pomocy uchodźcom nie jest już tak pozytywny, jak na początku wojny. Wpływ na to ma m.in. obecna sytuacja związana z import produktów rolnych z Ukrainy, co godzi w interes polskich rolników. Jak podkreślają osoby pomagające uchodźcom nie należy mieszać polityki do zwykłych, ludzkich spraw.

Każdy z nich miał swój dom, swoją pracę, swoją ojczyznę. Chcieli żyć normalnie, ale nie było im to dane. Nikt nie chciał zostawiać dorobku życia, uciekać i zaczynać wszystkiego od nowa - puentuje Zbigniew Warzecha.

Mieszkańcy ośrodka dla uchodźców w Chrzanowie
Mieszkańcy ośrodka dla uchodźców w Chrzanowie Sławomir Bromboszcz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dwa lata od wybuchu wojny w Ukrainie. Ośrodek dla uchodźców w Chrzanowie pęka w szwach. "Niektórzy nie mają do czego wracać". Zobacz wideo - Gazeta Krakowska

Wróć na chrzanow.naszemiasto.pl Nasze Miasto