Niestety, większość dłużników wcześniej czy później ląduje u komornika. Statystyki są alarmujące. Liczba wniosków windykacyjnych rośnie w zastraszającym tempie. W tym roku, w powiecie chrzanowskim i olkuskim, do kancelarii komorniczych trafiło już przeszło sześć tysięcy spraw. To o ponad tysiąc więcej niż przed rokiem.
W długach tonie cały przekrój społeczny, od studentów, przez młode małżeństwa, do seniorów. - Najczęściej zajmujemy ich wypłatę, rentę lub emeryturę. Czasami jednak nie obywa się bez licytacji majątku - wyjaśnia Krzysztof Dłużniewski, jeden z trzech komorników działających przy chrzanowskim sądzie rejonowym. Choć własną kancelarię prowadzi dopiero od roku, już zdarzyło mu się zlicytować kilka samochodów.
- Przedmioty materialne bardzo trudno sprzedać - twierdzi. Dodaje, że najtrudniej zlicytować dom lub mieszkanie. Któż chciałby kupić lokum z lokatorami? - Dłużników, których dom sprzedano na aukcji, nie można eksmitować na bruk. Trzeba im zapewnić mieszkanie zastępcze, a to nie jest takie proste - zauważa Dłużniewski.
Do Katarzyny Glanc, komornik z Chrzanowa, trafiają najczęściej drobni dłużnicy. - Emeryci i renciści, których nie stać na spłatę sprzętu gospodarstwa domowego albo rat bankowych - twierdzi pani Katarzyna. Jedną z takich emerytek jest pani Stanisława z Chrzanowa. 75-latka wpadła w poważne tarapaty kilka lat temu. Zaczęło się od prezentu urodzinowego dla wnuczka. - Zamarzył sobie sprzęt muzyczny za pięć tysięcy złotych - wspomina rozżalona staruszka. By spełnić zachciankę ukochanego Marcina wzięła na raty wieżę w jednym z krakowskich marketów.
To wywołało zazdrość u trzech pozostałych wnucząt. - Drugi zażyczył sobie telewizor plazmowy, a trzeci gotówkę na wakacyjny wyjazd - opowiada. Pani Stanisława, by nie faworyzować nikogo, wpędziła się w kolejne kredyty. Nim się zorientowała, musiała spłacić aż 15 tysięcy złotych. Jej koszmar nie ma końca. By uniknąć komornika, zaciągnęła kredyt w jednej z firm udzielających szybkich pożyczek.
- To był gwóźdź do trumny. Tylko przyspieszył najgorsze - załamuje głos kobieta. Komornik już zajął jej część emerytury. Wcześniej sama posprzedawała wszystkie wartościowe przedmioty. - Złote łańcuszki, nawet pierścionek zaręczynowy po zmarłym mężu - przeciera łzy. Długi będzie spłacać jeszcze przez co najmniej cztery najbliższe lata. Najbardziej boli ją jednak, że ukochane wnuczęta nie wyciągnęły pomocnej dłoni.
O tym, jak groźna może być niespłacona pożyczka, przekonał się też Paweł z Chrzanowa, który żyrował swojemu przyjacielowi kredyt na 80 tysięcy złotych.
Teraz sam musi go spłacać, bo kolega wyjechał za granicę i ślad po nim zaginął. - W międzyczasie straciłem pracę i nie stać mnie na oddawanie bankowi tysiąca złotych miesięcznie - opowiada. Paweł do dziś nie może uwierzyć, że dał się tak łatwo naciągnąć.
Ponieważ mieszka z rodzicami i nie pracuje, komornik nie może ściągnąć od niego należności. - By zająć wypłatę, musi ona być wyższa niż minimalna krajowa pensja. Takie jest prawo - informuje Krzysztof Dłużniewski. Z własnego doświadczenia wie jednak, że wielu dłużników dogaduje się z pracodawcami, którzy wystawiają "lewe" zaświadczenie zaniżając zarobki. - Wówczas jesteśmy bezsilni - twierdzi Dłużniewski. Przyznaje, że niektóre należności nigdy nie zostają ściągnięte. Apeluje, by kredyty brać do kwoty, którą uda nam się spłacić.
Kierownicy lokalnych banków przyznają, że w ostatnim czasie wzrosła liczba dłużników. Podkreślają jednak, żeby aby zaciągnąć większy kredyt, nie wystarczy już zaświadczenie o dochodach, ale także żyranci.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?