Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Alwernia: pies zginął od kuli, gdy był na spacerze

Anna Kowal
Owczarki niemieckie państwa Koziarów - od lewej Nadir i jego matka Astra
Owczarki niemieckie państwa Koziarów - od lewej Nadir i jego matka Astra fot. Archiwum rodzinne
Pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata - taki wyrok usłyszał Marek K., przedsiębiorca z Alwerni i jednocześnie myśliwy. Ma też wpłacić dwa tysiące złotych odszkodowania na rzecz właścicieli psa, którego zastrzelił. Datek w kwocie 2,5 tys. zł ma z kolei trafić do Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.

**Zobacz także:

Za występ w majtkach może być mandat

**

Anna i Zygmunt Koziarowie, właściciele zastrzelonego owczarka, który nosił imię Nadir, nie kryją satysfakcji z wyroku. - Zabił go z premedytacją i to na moich oczach - wzdycha pan Zygmunt. - Dla nas to nie był jakiś tam pies, tylko członek rodziny - dodaje patrząc na fotografię ze swym pupilem.

Dramat państwa Koziarów miał miejsce w listopadzie 2009 roku. Pan Zygmunt wyszedł z dwoma owczarkami niemieckimi, Nadirem i jego matką Astrą, na spacer około godziny 17. Spuścił ze smyczy swoje czworonogi dopiero nieopodal lasu. W pewnym momencie oba owczarki zerwały się w kierunku dolinki. Pan Zygmunt miał je w zasięgu wzroku.

Nagle zobaczył wiązkę światła, a zaraz potem usłyszał strzał. Jeden z psów zawył, zrobił kilka kroków i upadł. Pan Zygmunt podbiegł, by osłonić drugiego własnym ciałem. Wtedy - zdaniem mężczyzny - podszedł do niego myśliwy, trzymając w ręku broń.

- Oskarżył mnie, że od dwóch godzin kłusuję z psami na "jego" terenie - wspomina pan Zygmunt. - Byłem w szoku.

Łowczy chciał wylegitymować mężczyznę. Ten nie pozwolił. Uzbrojony myśliwy zabrał ciało martwego psa i odszedł.

- Byliśmy załamani. Nadira mieliśmy od małego. Kiedy mąż przyszedł do domu i opowiedział, co się stało, pobiegłam na policję - tłumaczy pani Anna. Dodaje, że chciała chociaż odzyskać zwłoki Nadira i sama go pochować.

- Okazało się jednak, że ten mężczyzna już go zakopał, a my do tej pory nie wiemy gdzie - mówi pani Anna.

Sprawę zgłoszono do prokuratury. Prokurator z Chrzanowa z racji tego, że sam jest myśliwym, przeniósł sprawę do miechowskiej prokuratury. Ta ją umorzyła. Właściciele zwierzęcia zaskarżyli decyzję. Sąd nakazał wszcząć postępowanie od nowa w Chrzanowie.

- Wyrok zapadł 26 maja. Jest skazujący, ale nieprawomocny. Skazany ma jeszcze czas, aby się od niego odwołać - mówi Janusz Kawałek, prezes chrzanowskiego sądu. - Często pojawiają się sprawy o znęcanie nad zwierzętami, ale rzadko o zabicie, zastrzelenie.

Codziennie rano najświeższe informacje prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chrzanow.naszemiasto.pl Nasze Miasto