Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chrzanów. Halina i jej siedmioro dzieci czekają na obiecane pieniądze od państwa

Magdalena Balicka
Z gromadki dzieci pani Haliny, czwórka niepełnoletnich kwalifikuje się do zapomogi. Pieniędzy nie chce przejeść, lecz wydać na rozwijanie pasji swych pociech. Teraz jej nie stać

Mieszkają na drugim piętrze starego, komunalnego bloku przy ul. Fabrycznej w Chrzanowie. Dwa pokoje muszą wystarczyć dla dziewięciu osób.

- Rozwiodłam się z mężem jakiś czas temu. Najstarsza córka, 26-letnia Katarzyna, jest już na swoim, za to druga w kolejności, 23-letnia Iza jest z nami i z dwójką swych pociech - wylicza Halina Reszczyńska, mama siedmiorga dzieci.

Po dwóch najstarszych córkach urodzili się: dziś już 18-letni Konrad, potem Szymon (15 lat), Marysia (10 lat), Julia (6 lat) i Ania (4 lata). Jest też miejsce dla małego, kudłatego pupila rodziny, pieska o imieniu Dori.

- Jest wesoło. Bardzo się kochamy - uśmiecha się pani Iza, która także samotnie wychowuje dwójkę swych małych synków i pomaga przy wychowaniu młodszego rodzeństwa. - Mój synek jest dokładnie w tym samym wieku co siostra Ania. Razem z mamą chodziłyśmy z brzuszkami - śmieje się Iza Reszczyńska.

Nie przeszkadza jej mieszkanie w takiej ciasnocie.

- Każde z nas jest inne, bywają sprzeczki, ale nie wyobrażam sobie życia bez tej gromadki - wyznaje.

Jej mama Halina nie planowała aż tak licznego potomstwa.

- Miało być góra trzech urwisów, ale potem człowiek jakoś tak się zapędził - uśmiecha się chrzanowianka.

Nie żałuje ani trochę, choć od kilku lat musi sobie radzić z nimi sama.

- Mam 1,5 tysiąca złotych alimentów i od jakiegoś czasu dodatkowy grosz za pracę na pół etatu - wyznaje kobieta. Jest jej ciężko finansowo, ale nie narzeka.

Zaangażowała się nawet w działalność stowarzyszenia, które działa w Jaworznie i pomaga wielodzietnym rodzinom.

- To dodaje sił i otuchy, a poza tym można liczyć na wsparcie, choćby żywieniowe - dodaje kobieta.

Obiecane przez rząd 500 złotych na dziecko w rodzinach, gdzie jest ich więcej niż jedno, spadną jej jak z nieba. Nie zamierza jednak ich przejeść, lecz zainwestować w talenty swych pociech.

- Marysia pięknie tańczy i maluje. Nie stać mnie jednak nawet na to, by dowozić ją regularnie na zajęcia - wyznaje z żalem matka.

Pieniądze na dziecko od państwa wystarczą, by spełnić marzenia jej 10-letniej córki. Kolejne przeznaczy na pasje Szymona. - Pływa na kajakach i odnosi sukcesy - pęka z dumy mama 15-latka.

Chłopak wiosłuje dopiero od dwóch lat, a zdobył już kilkanaście medali, w tym mistrzostwo Polski w swojej kategorii wiekowej.

- Szymon mógłby częściej jeździć na zawody, może kupimy mu jakiś własny sprzęt - uśmiecha się do syna.

- Chciałbym też trenować sztuki walki - dodaje pośpiesznie Szymon.

Był kiedyś na kilku treningach i bardzo mu się sposobało. Wtedy mama tłumaczyła mu, że na więcej nie ma pieniędzy.

- Może los się odmieni - zamyśla się 15-latek.

Pani Halina marzy też, by jej młodsza z córek miała w końcu własne biurko. - Nie ma gdzie odrabiać lekcji, garbi się przy stoliku - wyznaje. Choć w mieszkaniu jest bardzo ciasno, wygospodarowałaby jej kącik na naukę.

- W rodzinach wielodzietnych liczą się zupełnie inne wartości niż w tych z jednym dzieckiem - twierdzi pani Halina. Przestała zwracać uwagę na sprawy materialne. - Oczywiście ważne, by mieć pieniądze na czynsz, opłaty i jedzenie - zapewnia. - Nie liczą się jednak dobre ciuchy, ładne meble, sprzęty czy drogie wakacje - przekonuje kobieta .

Nie chodzi o luksusy

- W takiej gromadzie skupiamy się na tym, by sobie pomagać. Logistykę mamy w jednym palcu - śmieje się chrzanowianka. Jej najstarsza córka opiekuje się najmłodszym rodzeństwem. Z kolei młodsi pomagają przy obiedzie, wyprowadzają psa na spacery. - Każdy ma swoje obowiązki. Nikt nie marnuje czasu na głupoty - dodaje pani Iza.

Gdy musi zmyć naczynia po obiedzie, jej 8-miesięcznego syna bierze na ręce 10-letnia siostra Marysia. Nie trzeba jej prosić. Dziewczynka sama wie, że trzeba pomóc.

Paczka cukierków, którą dostał synek pani Izy, wędruje z rąk do rąk. - Nie ma u nas samolubów. Dzielimy się, czym mamy - uśmiechają się.

Lubią swoje towarzystwo, choć żadne z nich nie chce w przyszłości aż tak licznej rodziny. - Trójka maksymalnie - uśmiecha się Iza. Szymon marzy o dwójce dzieci. Marysia także zapewnia, że gdy dorośnie, będzie miała parkę.

Żadne z nich nie marzy o bogactwie. Chcieliby za to, by poprawiło się życie na osiedlu.

- Brakuje nam placu zabaw. Dzieci bawią się pod blokami, bez piaskownicy, bez huśtawek - żali się matka. Brakuje też oświetlenia, które zwiększyłoby bezpieczeństwo.

Na Fabryczej w Chrzanowie nie ma też porządnych chodników, lecz dziurawe płyty, na których nietrudno o skręcenie nogi. Na osiedle trudno dojechać autobusem.

- Dołożyli nam niedawno kursy w weekendy, ale tylko dwa. To mało - mówi pani Halina. Na nogach jest za daleko, by wziąć gromadkę na plac zabaw do centrum Chrzanowa.

Program „500+” będzie przysługiwał także Izie, córce pani Haliny, i to na dwójkę dzieci.

- Być może dostanę tysiąc złotych, bo alimenty mamy niskie i powinnam się załapać - wyznaje młoda kobieta. Pieniądze bardzo jej się przydadzą, jednak uważa, że sposób ich przyznawania nie jest do końca sprawiedliwy.

- Skorzystają nie tylko ubodzy, ale też bogaci. Poza tym osoby niepracujące, takie jak ja, będą miały dylemat, czy wrócić do pracy za marne grosze, skoro wtedy 500 złotych na pierwsze dziecko już by im nie przysługiwało - dzieli się spostrzeżeniami Izabela. Wraz z mamą wybiera się w przyszłym tygodniu do chrzanowskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, by poznać szczegóły zapomogi i zapytać o niezbędne dokumenty (więcej o programie „500+” w grzbiecie głównym dziesiejszej „Gazety Krakowskiej”).

Na wymarzone wakacje

Na obiecane pieniądze czekają też inne rodziny, m.in. Anna i Karol Piórkowscy z Chrzanowa. Mają troje dzieci. Ona nie pracuje, a niepełnosprawny Karol tylko na pół etatu. - Większość przedmiotów, jakie mamy, od wózka dziecięcego po ubranka, meble kuchenne, to dary od przyjaciół - wyznają małżonkowie. Bardziej niż o materialnych rzeczach marzą o wspólnych wakacjach. - Żadne z nas nigdy nie było nad morzem. Gdy dostaniemy zapomogę, weźmiemy nasze dzieci choć na kilka dni nad Bałtyk - uśmiechają się Piórkowscy.

Marzą, by wynająć przyczepę kampingową lub by dojechać do celu pociągiem, oszczędnie. Twierdzą jednak, że taki wyjazd naładuje im baterie na cały rok. - Dzieci nawdychają się jodu, zobaczą kawałek kraju. Potem będziemy odkładać pieniądze na ich naukę - mówi pani Anna. Dodaje, że młodsza Kasia potrzebuje nowych okularów.

- W końcu nie będzie musiała chodzić w brzydkich, najtańszych oprawkach, tylko kupię jej takie różowe, o jakich marzy - uśmiecha się kobieta. 1500 złotych, które zainkasują co miesiąc na dzieci (bo na osobę mają poniżej 800 zł), to większa kwota niż ta, którą mąż przynosi z pracy do domu.

Nadal do końca nie wierzą, że dostaną te pieniądze.

- Oby tylko ci politycy na górze nie rozmyślili się i nie wycofali z obietnicy. Dopóki nie dostaniemy gotówki do ręki, nie cieszmy się z nich, by nie zapeszyć - mówi Anna Piórkowska. Trzyma jednak mocno kciuki, by pomoc nadeszła. - Te pieniądze odmienią nasz los - mówi cicho.

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chrzanow.naszemiasto.pl Nasze Miasto