Jak mówią mechanicy, kot przejechał w szczelinie między dolną osłoną a silnikiem. Wyskoczył spod maski serwisowanego auta, gdy mechanicy z VW Centrum przy ul. Brucknera rozkręcali samochód.
- Kierowca przyjechał do nas na rutynową kontrolę. Nie spodziewał się, że jechał z Trzebnicy z żywym zwierzęciem - mówi Sławomir Tomczak z serwisu. - Kolega, który rozkręcał samochód, mało nie dostał zawało. Nie spodziewał się takiego pasażera - dodaje.
- Coś takiego przytrafiło się nam pierwszy raz. Owszem zdarzyło się, że pod maską znajdowaliśmy martwe kuny. Ale żywe zwierzę, to prawdziwa niespodzianka. Chociaż z drugiej strony, pod maską od dołu jest wiele miejsca, więc teoretycznie może tam się zmieścić nawet pies.
- Właścicieli samochodów, szczególnie zimą, przed uruchomieniem pojazdu i ruszeniem spod domu, powinni sprawdzić, czy pod maską silnika i w nadkolach nie schroniły się zwierzęta - mówi Miron Chmielewski z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
A co stało się z kotem? - Uciekł. Był przerażony. Pewnie gdzieś się schował. Gdy tylko się znajdzie, zaopiekuje się nim TOZ - mówi Tomczak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?