Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Libiąż. "Batman z Mysłowic" uratował z pożaru Szymona i jego psa Arnolda. Nie czuje się bohaterem [ZDJĘCIA]

Sławomir Bromboszcz
Sławomir Bromboszcz
Zbigniew Czernikowski (po lewej), Szymon Kania i pies Arnold
Zbigniew Czernikowski (po lewej), Szymon Kania i pies Arnold Sławomir Bromboszcz
Zbigniew Czernikowski nazywany jest "Batmanem z Mysłowic". Taki pseudonim zyskał po tym, jak w brawurowy sposób uratował Szymona Kanię oraz jego psa Arnolda z płonącego mieszkania na os. Flagówka w Libiążu. Jego bohaterska postawa i błyskawiczna reakcja w czasie pożaru zapobiegły tragedii.

Kliknij w przycisk "zobacz galerię" i przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE

Batman z Mysłowic uratował z pożaru Szymona i jego psa Arnolda. "Nie czuję się bohaterem"

Dramatyczne sceny rozegrały się na 3 sierpnia br. tuż przed godz. 19 na os. Flagówka w Libiążu. Wówczas ogień pojawił się w jednym z mieszkań na trzecim piętrze. Pożar zaczął szybko się rozwijać i obejmować kolejne pomieszczania. W chwili pojawienia się ognia właściciel mieszkania 22-letni Szymon Kania beztrosko spał. Nie spodziewał się, że taka sytuacja może się wydarzyć, nic nie gotował. Policja przypuszcza, że źródłem ognia był miejsce, gdzie w salonie znajdował się telewizor. Pan Szymon może jednak w tej sytuacji mówić o szczęściu w nieszczęściu. W ostatniej chwili z pomocą przyszedł mu pies Arnold - obudził go.

Wstałem i wyszedłem na przedpokój. Czarny dym unosił się przy suficie, nie byłem w stanie wyjść na klatkę schodową. Wziąłem więc psa i pobiegłem na balkon. Zacząłem wzywać pomocy - mówi Szymon Kania.

Pan Szymon miał szczęście. W pobliżu wraz ze swoją dziewczyną spacerował 34-letni Zbigniew Czernikowski z Mysłowic. Bez wahania podbiegł pod blok i postanowił pomóc znajdującemu się w pułapce mężczyźnie. Krzyknął, że już idzie po niego i by się nie bał. W pierwszej chwili przeszła mu przez głowę myśl, by wejść na górę po balkonach. Uznał jednak, że bezpieczniejszym rozwiązaniem będzie wejście klatką schodową.

Najpierw pobiegł na trzecie piętro, jednak drzwi do płonącego mieszkania były zamknięte. Spod nich wydobywał się dym. Szybko więc zbiegł piętro niżej. Został wpuszczony i wszedł przez tamtejsze mieszkanie na balkon powyżej.

Szymon był zestresowany. Martwił się, że ogień zniszczy wszystkie jego rzeczy i dokumenty. Uspokoiłem go, powiedziałem, by się tym teraz nie przejmował. Najważniejsze było zachowanie zimnej krwi - wspomina Zbigniew Czernikowski.

Pan Zbigniew stojąc na poręczy niższego balkonu wziął w jedną rękę psa z górnego i przeniósł go na dół. Następnie zamienił się w "żywą drabinę", po której pan Szymon zszedł piętro niżej. Liczyła się każda minuta, bo pożar rozwijał się bardzo szybko. Dwie minuty po tym, jak pana Szymona udał się ewakuować, w jego mieszkaniu oberwał się rozgrzany tynk i zaczął palić się balkon. Tragedia była o krok.

Nie mogłem zostawić psa, to on mnie obudził i uratował życie - podkreśla pan Szymon.

Uratowanie psa było nie lada wyzwaniem. Nie wiadomo było jak w tak stresującej sytuacji zachowa się zwierzę i czy nie ugryzie obcej mu osoby. Wówczas przybyły z pomocą pan Zbigniew mógłby spaść z poręczy. Arnold jednak podobnie jak jego wybawca zachował zimną krew.

Arnolda przygarnąłem rok temu od pani, która nie mogła go już dłużej mieć i oddała. To była najlepsza decyzja w moim życiu - podkreśla pan Szymon.

Pan Szymon po pożarze trafił do szpitala. Na szczęście nie doznał poważniejszych poparzeń i szybko opuścił lecznicę. Cały jego dobytek spłonął jednak w pożarze.

Wyszedłem w klapach. Zacząłem się martwić, co dalej? Na szczęście z pomocą przyszło mi wiele życzliwych osób, za co im bardzo dziękuję. Czuję się jakbym dostał drugie życie, że mam jeszcze jakiś cel tu do zrealizowania - mówi pan Szymon.

Libiąscy samorządowcy z Agnieszką Siudą na czele od razu wyciągnęli do pana Szymona pomocą dłoń. Obecnie prowadzona jest zbiórka pieniędzy na rzecz pogorzelców. Pieniądze można wpłacać poprzez serwis pomagam.pl

Nie czuję się bohaterem, cieszę się, że mogłem pomóc. Nie zastanawiałem się czy sam mogę zginąć. W tamtej chwili nie myślałem o sobie. Kolejny raz zachowałbym się tak samo - skromnie podkreśla pan Zbigniew.

Pan Zbigniew za swoją bohaterską postawę został nagrodzony przez władze gminy Libiąż, chrzanowską straż pożarną oraz policję. Wcześniej w podobny sposób uhonorowali go samorządowcy z jego rodzinnych Mysłowic. Burmistrz Libiąża Jacek Latko wręczył mu podziękowania oraz koszulkę z napisem "Superbohater - Gmina Libiąż dziękuje!". Były też inne upominki i kwiaty. Nie brakowało komentarzy, że po tej akcji Libiąż i Mysłowice powinny zostać miastami partnerski. Pan Zbigniew z zawodu jest górnikiem, a Libiąż to górnicze miasto.

Cieszymy się, że pan Zbigniew ulokował swoje uczucia w mieszkance Libiąża. Ktoś musiał nad tym czuwać - mówi Jacek Latko.

FLESZ - Najdłuższy tunel w Polsce gotowy

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Libiąż. "Batman z Mysłowic" uratował z pożaru Szymona i jego psa Arnolda. Nie czuje się bohaterem [ZDJĘCIA] - Gazeta Krakowska

Wróć na chrzanow.naszemiasto.pl Nasze Miasto