Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Małe trzęsienia ziemi nie dają ludziom żyć w powiecie chrzanowskim. Uszkodzenia budynków to nie jest wcale jedyny problem

Sławomir Bromboszcz
Sławomir Bromboszcz
Wideo
od 16 lat
"Kopalnia tak, wstrząsy nie" - to hasło przewodnie mieszkańców powiatu chrzanowskiego, którzy protestują przeciwko wstrząsom generowanym poprzez działalność Zakładu Górniczego Janina w Libiążu. Małe trzęsienia ziemi regularnie wybudzają ze snu tysiące ludzi, nie pozwalając im normalnie funkcjonować. Ludzie mają dość obietnic, chcą podjęcia przez zarząd kopalni konkretnych działań mających ograniczyć uciążliwości.

Protesty mieszkańców w powiecie chrzanowskim

Dziesiątki osób zebrały się w poniedziałek pod bramką kopalni Janina, gdzie odbył się protest przeciwko wstrząsom. Spotkał się on z kontrmanifestacją ze strony górników. Znajomi, sąsiedzi, stanęli po dwóch stronach barykady obrzucając się nieuprzejmościami. I choć protestujący na każdym kroku podkreślają, że nie dążą do zamknięcia kopalni, a jedynie ograniczenia wstrząsów, to temat ten mocno spolaryzował lokalną społeczność. I dziwić może brak zrozumienia ze strony górników, bo czy ich domy i mieszkania po wstrząsach nie drżą w posadach, a dzieci nie budzą się wystraszone w nocy?

Kopalnia to wyjątkowy zakład. Daje pracę nie tylko ponad dwóm tysiącom górników, ale także kolejnym setkom osób pracujących w firmach związanych z tym przedsiębiorstwem. I choć nikt nie chce, by kopalnia została zlikwidowana, to ze strony górników ciągle podnoszony jest argument troski o swoje miejsca pracy. Tymczasem tysiące mieszkańców powiatu chrzanowskiego poprzez wstrząsy generowane przez działalność zakładu nie są w stanie normalnie żyć i pracować.

Czy musi dojść do tragedii, by ktoś na poważnie zainteresował się problemem wstrząsów? - wielokrotnie pytają protestujący. I wcale nie musi to być tragedia w postaci zawalenia się domu czy wieżowca.

Tomasz Rzeszótko z Chrzanowa przez 20 lat był dyżurnym ruchu na kolei. Obecnie pracuje jako dyspozytor liniowy, jego zadaniem jest nadzorowanie ruchu pociągów na całej linii kolejowej w regionie. Jego praca jest niezwykle odpowiedzialna, współpracuje z 50 dyżurnymi ruchu i przewoźnikami. Czuwa nad bezpieczeństwem podróżnych. Jego jeden błąd może doprowadzić do katastrofy kolejowej, w której mogą zginać dziesiątki, a nawet setki osób.

Decyzje muszę podejmować błyskawicznie. Nieraz mam dwa telefony w tym samym czasie, muszę natychmiast udzielić dyspozycji dyżurnym ruchu, który pociąg zatrzymać, a który ma jechać. Nie trzeba mówić, jak kosztowny może się okazać w tym przypadku jeden błąd - mówi Tomasz Rzeszótko.

Dyżur pełni przez 12 godzin. Przez cały czas musi być skoncentrowany. Nie jest to takie proste, gdy do pracy trzeba przyjść po kiepsko przespanej nocy, gdy wstrząsy kilkukrotnie potrafią wybudzić ze snu. W podobnej sytuacji jest tysiące innych osób, choć błąd nie każdego waży tyle samo.

- Wstrząsy są o różnych porach dnia i nocy, jest ich na prawdę dużo. Trudno w takich warunkach myśleć o odpoczynku. Wiele osób wykonuje niezwykle odpowiedzialne zawody. Nie wiem, czy ktoś chciałby jego dziecko do szkoły wiózł kierowca autobusu, któremu przymyka się oko lub operował niewyspany lekarz. To na prawdę poważny problem - dodaje.

Wstrząsy generowane przez działalność kopalni odczuwane są nie tylko w pobliżu ul. Dalekiej w Żarkach, gdzie trwa eksploatacja, ale zdecydowanie dalej. Nawet mieszkańcy odległej Alwerni potwierdzają, że ich domy potrafią zadrżeć. Popękane płytki, rysy na ścianach budynków, niedomykające się okna - tak wyglądają domy i mieszkania wielu osób. Większość składanych przez nich wniosków o odszkodowania jest odrzucana, gdyż według przyjętych norm wstrząsy oddziałujące na odległe od kopalni budynki są zbyt słabe, by taka rekompensata im się należała.

Chciałem zrobić remont łazienki dla mamy. To starsza kobieta, która ma swoje ograniczenia. Mam wydać kilkanaście tysięcy złotych, by zaraz płytki były popękane, czy poczekać do 2049 roku, by kopalnia przestanie fedrować? Na odszkodowania nie mamy na razie co liczyć. Mówienie, że aby wstrząsy ustały górnicy musieliby odłożyć kilofy i zaprzestać wydobycia jest bez sensu. Inne kopalnie jak ta w Brzeszczach jakoś potrafią fedrować tak głęboko i nie ma tam takich problemów - kończy Tomasz Rzeszótko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Małe trzęsienia ziemi nie dają ludziom żyć w powiecie chrzanowskim. Uszkodzenia budynków to nie jest wcale jedyny problem - Gazeta Krakowska

Wróć na chrzanow.naszemiasto.pl Nasze Miasto