- Niestety, nadal fatalnie gramy w obronie - mówi szkoleniowiec MTS-u Adam Piekarczyk. - To jedno, a skuteczność w ataku to drugie. W Zawierciu z tym było jeszcze gorzej niż w pierwszym meczu ligowym. Jedynie przez kilka minut zaprezentowaliśmy przyzwoitą piłkę ręczną, w pozostałych fragmentach było źle.
Wydawało się, że z beniaminkiem chrzanowianie mają szansę sobie poradzić. Ale były to złudne nadzieje. Najpierw przegrywali, ale gdy potrafili odrobić stratę pięciu bramek, trener Piekarczyk miał nadzieję na coś więcej. Mimo niekorzystnego wyniku do przerwy wciąż były szanse.
- Początek drugiej połowy był dość optymistyczny dla nas - mówi szkoleniowiec. - Próbowaliśmy zmniejszyć różnicę punktową, ale ewidentne błędy sędziów nam w tym nie pomogły. Nie mówię, że porażka to ich wina, ale...
W drugim meczu z rzędu MTS traci bardzo wiele bramek. W bramce stali: Baliś, Borecki i Białecki. Szkoleniowiec nie ma pretensji do bramkarzy, bo to obrońcy grali naprawdę słabo i nawet najlepszy golkiper niewiele mógł poradzić.
- Nie mogę jakoś dotrzeć do psychiki zawodników - martwi się Adam Piekarczyk. - A trzeba ich zmobilizować. Musi być twarda walka, jestem więc rozczarowany, bo nie tworzymy zespołu. Trzeba grać według zasady - jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, a u nas tego nie ma, są natomiast jakieś wzajemne pretensje.
Być może sytuacja MTS-u wkrótce się zmieni, gdy wróci Cupisz po wyleczeniu kontuzji. Ważne jest to, by bardziej doświadczeni zawodnicy wzięli na siebie ciężar rozgrywania, tacy jak Skoczylas czy Szlinger, wtedy będzie można myśleć o satysfakcjonujących wynikach. Wprawdzie ostatnio właśnie oni zdobywali bramki, ale nie wystarczyło to do dobrych wyników.
Czy Biało - Czerwoni zatriumfują w stolicy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?