Czternastomiesięczną dziewczynkę uprowadził trzydziestopięcioletni wadowiczanin narodowości romskiej, gdy dowiedział się, że jest biologicznym ojcem dziecka. Małą Andżelikę z Chrzanowa romska rodzina zdołała wywieźć, wcześniej zastraszając jej matkę. Wszystko rozegrało się w jednym z chrzanowskich mieszkań. Matka Andżeliki mieszka tam ze swym konkubentem. To właśnie jego dane figurują w akcie urodzenia dziecka. Ale gdy dziewczynka miała pół roku, konkubina wyznała mu, że nie jest biologicznym ojcem dziewczynki.
Mimo to nie wyrzekł się dziecka. Informacja, kto naprawdę jest biologicznym ojcem, po pewnym czasie dotarła do klanu Romów w Wadowicach. 35-latek, gdy tylko dowiedział się, że ma córkę, postanowił zadziałać. Wraz z rodziną, między innymi siostrami i matką, przyjechał do Chrzanowa. Po dziecko. Wadowiczanie nie przebierali w środkach, by dopiąć swego. Matka mężczyzny, wymachując scyzorykiem, groziła chrzanowiance. - Albo załatwimy to sądownie, albo po romsku - miała usłyszeć matka Andżeliki. Przystała na to drugie, czyli zdecydowała się podpisać oświadczenie o rzekomo dobrowolnym oddaniu dziecka. Gdy Romowie z Wadowic odjechali z dziewczynką, chrzanowianka powiadomiła o zajściu miejscową komendę. W porozumieniu z policją wadowicką, chrzanowscy stróże prawa zatrzymali 35-latka. Trafił na policyjny "dołek". Przy okazji wyszło na jaw, że wcześniej mężczyzna był już karany za rozboje. Mała Andżelika wróciła do mamy. Natomiast wadowiczaninowi postawiono zarzut uprowadzenia dziecka, za co grozi mu do trzech lat pozbawienia wolności.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?