Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W internecie kwitnie handel fałszywymi wynikami testu na koronawirusa. Za 200 zł można kupić też lewe zaświadczenie o szczepieniu

Patrycja Dziadosz
Patrycja Dziadosz
W Internecie kwitnie handel fałszywymi wynikami testu na koronawirusa. Za 200 zł można kupić też zaświadczenie o szczepieniu
W Internecie kwitnie handel fałszywymi wynikami testu na koronawirusa. Za 200 zł można kupić też zaświadczenie o szczepieniu Grzegorz Dębiński
W Internecie kwitnie handel podrabianymi wyniki testów na koronawirusa oraz fałszywymi certyfikatami szczepień przeciw COVID-19. Wystarczy mieć od 150 do 200 zł, aby w krótkim czasie zdobyć takie zaświadczenie. Przed zbliżającymi się wakacjami ofert oszustów w sieci jest coraz więcej. Jak przestrzegają lekarze droga na skróty może jednak doprowadzić do poważnych kłopotów, które mogą skutkować nawet pobytem w areszcie.

FLESZ - Szczepienia dla dzieci już wkrótce

od 16 lat

„Wyjeżdżasz za granicę do pracy lub na wycieczkę. Wynik testu otrzymasz w wybranym przez siebie języku. Nie masz czasu na stanie w ogromnych kolejkach. Mamy dla Ciebie rozwiązanie. Napisz do nas, a swój test lub zaświadczenie o szczepieniu otrzymasz w ciągu 24h od zamówienia” - takie ogłoszenia krążą po sieci.

Znaleźć je nie jest trudno. Po wpisaniu w wyszukiwarkę hasła "negatywny wynik testu COVID kupię" wyskakuje ich całkiem sporo. Przed wakacjami ofert jest jeszcze więcej niż np. kilka miesięcy temu. Nic dziwnego, z uwagi na trwającą pandemię i towarzyszące jej obostrzenia, przekraczając granicę turyści zobowiązani są bowiem okazać wyniki testu na obecność koronawirusa wykonanego od 72 do 48 godzin przed wylotem. Zazwyczaj wymagany jest wynik badania RT-PCR, który musi być przetłumaczony na język angielski. Takich dokumenty są niezbędne, gdy zdecydujemy się na podróż m.in. do Hiszpanii, Grecji, Egiptu czy Włoch.

Wykonanie takiego testu to wydatek rzędu około 450 zł (chodzi o badanie metodą RT-PCR z zaświadczeniem lekarskim w języku angielskim). Jeśli na wakacje wybiera się np. czteroosobowa rodzina z dwójką dzieci powyżej 6 roku życia (wiele krajów nie wymaga testów od dzieci poniżej 6 lat) to jest to koszt blisko 2 tys. złotych. Wysoka cena stwarza więc doskonały rynek dla oszustów, którzy oferują podrabiane testy nawet trzy razy taniej w porównaniu z tymi wykonanymi legalnie.

"Sprzedam negatywny test na COVID-19"

Postanowiliśmy odpowiedzieć na jedno z takich ogłoszeń. Do kontaktu podany jest jedynie adres mailowy. Odpowiedź na zadane przez nas pytania przyszła po kilku godzinach. Sprzedawcę zapytaliśmy m.in. o to czy zaświadczenie pochodzi z laboratorium akredytowanego przez Ministerstwo Zdrowia, a także w jaki sposób należy dokonać płatności.

W Internecie kwitnie handel fałszywymi wynikami testu na koronawirusa.
W Internecie kwitnie handel fałszywymi wynikami testu na koronawirusa. Prtsc Internet

- Palcówka znajduje się na takiej liście. Zapłacić za zaświadczenie można tylko za pośrednictwem kryptowaluty bitcoin. Ta forma płatności zapewnia maksymalną anonimowość - czytamy w odpowiedzi.

Dopytuję jeszcze czy zaświadczenie jest na pewno respektowane podczas kontroli na granicy.

- Żaden z naszych klientów nie miał problemu zarówno na granicy jak i na lotniku okazując to zaświadczenie - odpisuje sprzedawca.

Na czarnym rynku oszuści chętnie podrabiają m.in. dokumenty wydawane przez największą sieć laboratoriów w Polsce - Diagnostyka. O tym procederze firma poinformowała już prokuraturę. Postępowanie jest w toku. Ponadto po pojawieniu się tzw. fałszywek labolatorium zdecydowało się na wprowadzenie dodatkowych zabezpieczeń.

- Jest to między innymi podpis kwalifikowany ze znacznikiem czasu, który pozwala na pierwszy rzut oka rozpoznać czy mamy do czynienia z autentycznym dokumentem, czy z jego podróbką. Dodatkowo każdy, także służby graniczne mogą wpisać nr zlecenia i datę urodzenia sprawdzając czy zaświadczenie wyszło z Diagnostyki. Jeśli po wpisaniu danych do https://wyniki.diag.pl/ nie pojawi się zlecenie o podanym numerze, to znaczy, że takie badanie nie istnieje, że nie zostało wykonane, a dokument jest fałszywy

– mówi w rozmowie z nami dr Tomasz Anyszek, pełnomocnik zarządu ds. Medycyny Laboratoryjnej sieci Diagnostyka.

Oprócz loga laboratorium, które rzekomo wykonało dany test, na dokumencie jest też pieczątka z prawem do wykonywania zawodu i podpis lekarza, który to zaświadczenie podbił. Udało nam się skontaktować z jednym z krakowskich medyków, którego dane oszuści wykorzystują w tym nielegalnym procederze. Nie był zaskoczony naszym telefonem.

- O tym, że moja pieczątka jest wykorzystywana do fałszowania testów dowiedziałem się pod koniec ubiegłego roku. Zaraz po tym zgłosiłem to na policję. Zostałem przesłuchany, ale nie znam dalszych losów tej sprawy. Moim zdaniem ukrócić ten proceder pomógłby wymóg, aby takie zaświadczenie miało kod QR, za pomocą którego strażnicy mogli, by sprawdzać czy dany pacjent figuruje w systemie z wynikami testów laboratoryjnych – mówi lekarz prosząc o anonimowość.

Na ten moment istnieje bowiem centralna baza wymazów pacjentów, czyli rejestrcovid.mz.gov.pl, które zbiera wszystkie dane o osobach, które miały styczność z COVID-19: kiedy chorowały, kiedy przeprowadziły test, czy były szczepione. Wgląd do tej mają jednak tylko lekarze, sanepid i policja. W przypadku innych służb mundurowych problem polega na tym, muszą oni wystąpić mailowo o nadanie uprawnień o wgląd do bazy.

W sieci też można znaleźć oferty sprzedaży zaświadczeń o szczepieniu przeciw COVID-19, które obejmują także wpis do państwowego systemu jaki jest Internetowe Konto Pacjenta. Są trochę droższe od fałszywych wyników testu bo kosztują 200 zł. Sprzedawca informuje, że można sobie wybrać nie tylko daty iniekcji, ale też rodzaj preparatu czy miejsce zabiegu. Procedura zakupu wygląda tak samo jak w przypadku testu. Najpierw trzeba podać dane, potem dostajemy elektronicznie wypełniony dokument na wskazane nazwisko, tyle że z zamazanymi fragmentami. Dopiero po dokonaniu płatności w bitcoinach, po kilku godzinach sprzedawca wysyła kompletny dokument.

Poważne konsekwencje

Dr Tomasz Anyszek przestrzega jednak, że służby krajowe jaki i zagraniczne nauczyły się już rozpoznawać sfałszowane zaświadczenia.

- Ostatnio byliśmy pytani o wyjaśnienia przez służby graniczne m.in. z Łotwy, Wielkiej Brytanii i Szwecji – tłumaczy lekarz.

I ostrzega, że korzystanie z usług fałszerzy może prowadzić do poważnych kłopotów.

- Konsekwencje w momencie złapania przez służby graniczne, mogą być – z tego co wiem - dosyć poważne, bo są tu dwa zarzuty: fałszerstwa dokumentacji medycznej i stwarzania zagrożenia epidemicznego. Znane mi są przypadki, w których po wykryciu takiego fałszerstwa osoby podejrzane prosto z lotniska trafiły do aresztu na 48 godzin i szybko stawiano im zarzut.

Za posługiwanie się fałszywym dokumentem poświadczającym, że nie jesteśmy zarażeni Sars-CoV-2 lub że poddaliśmy się podwójnemu szczepieniu na COVID-19, możemy trafić do więzienia nawet na 5 lat. Artykuł 270 Kodeksu karnego mówi o karze zarówno dla fałszerza, jak i korzystającego z fałszerstwa

Ponadto policjanci zajmujący się walką z cyberprzestępczością w każdym województwie na bieżąco monitorują Internet m.in. pod kątem wykrywania i przeciwdziałania przestępstwom stanowiącym zagrożenie dla Narodowego Programu Szczepień przeciw COVID-19.

- W naszym województwie nie wykryliśmy jeszcze żadnego z takich przestępstw - mówi Sebastian Gleń, rzecznik prasowy małopolskiej policji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto