Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Trzebini wiedzą, że szkolenie młodzieży jest procesem, a mimo to już zbierają pierwsze owoce swojego pomysłu na klub

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Drużyna MKS Trzebinia (białe koszulki) po spadku z trzeciej ligi została oparta głównie na wychowankach
Drużyna MKS Trzebinia (białe koszulki) po spadku z trzeciej ligi została oparta głównie na wychowankach Fot. Jerzy Zaborski
Rozmowa z JACKIEM PAJĄKIEM, prezesem MKS Trzebinia, który bez problemów na drugą część sezonu w IV lidze piłkarskiej zapewnił sobie udział w grupie mistrzowskiej i – tym samym – utrzymanie na kolejny sezon.

Przed rozpoczęciem wiosny, w której dogrywano pierwszą część sezonu, powiedział pan, że 6-7 punktów zapewni miejsce w górnej połówce tabeli po jej podziale. Zdobyliście osiem, czyli plan został wykonany z nawiązką. W czym tkwi tajemnica sukcesu, że inne zespoły, naszpikowane doświadczonymi graczami, musiały do ostatniej kolejki drżeć o miejsce w grupie mistrzowskiej, w dodatku czekając na wyniki innych spotkań?
Od pewnego czasu wróciliśmy do modelu klubu opierającego się na wychowankach, ewentualnie zawodnikach sprowadzonych z najbliższej okolicy. Udało nam się stworzyć grupę ludzi gotowych – jak to mówią – pójść za sobą w ogień. Atmosfera jest jednym z elementów układanki dobrego zespołu. Proszę zwrócić uwagę, że na 24 zawodników szerokiej kadry obecnie mamy aż 17 wychowanków. Jako swoich możemy traktować także Tomka Wróbla, Radka Górkę, czy Jakuba Horawę, grających w naszym zespole od kilku lat. Razem ciągniemy ten wózek. A jeszcze kilka lat temu, w czasach występów na trzecioligowych boiskach, w 90. procentach drużyna była oparta na zawodnikach dojeżdżających z daleka.

Zgadza się pan z opinią, że szkolenie jest procesem?
Jak najbardziej. To dlatego potrzeba w nim cierpliwości. Nic nie przychodzi z dnia na dzień. Ktoś może mieć nieprzeciętny talent do futbolu, ale inny zawodnik dojdzie do dobrej formy dzięki tytanicznej pracy. W klubie patrzymy nie tylko na seniorów, ale kładziemy nacisk na szkolenie młodzieży. To dzięki pracy trenera Kacpra Ślusarka w kolejce do pierwszego zespołu stoją kolejni wychowankowie, czyli 18-letni chłopcy, którzy jeszcze grają w juniorach starszych. To jest dla nas taki – że tak powiem – zawór bezpieczeństwa. Wiadomo, że zawodnicy w letniej przerwie mogą swobodnie dokonywać wyboru klubów. Młodsi mogą zmienić barwy za ustalony ekwiwalent. Dzisiaj nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy komuś nie znudzi się gra w Trzebini. Jeśli tak, jesteśmy przygotowani na każdy scenariusz.

Skoro Trzebinia ma już zapewniony czwartoligowy byt, to trener może już myśleć o przyszłym sezonie.
Tak też czyni. Przecież w ostatnim meczu przed podziałem ligi, na Clepardii Kraków, naszej bramki strzegł junior Gabriel Cwynar i - choć przegraliśmy tam 1:3 - zagrał bardzo dobre zawody. Z dobrej strony pokazał się inny junior, Arkadiusz Tajs. Młodzież trzeba umiejętnie wprowadzać do seniorskiego grania. Wydaje mi się, że właśnie na wyjazdach szkoleniowiec będzie bardziej otwarty na młodych. Na własnym boisku, skoro jeszcze w tym sezonie nie przegraliśmy, zachowuje większą powściągliwość. U siebie możemy jeszcze pokrzyżować szyki niejednemu faworytowi rozgrywek.

Polityka stawiania na swoich zawodników sprawiła, że są też młodzi chłopcy, którzy już pewnie czują się w seniorskim graniu.
Najlepszym przykładem jak tytaniczną pracą można dojść do dobrych efektów jest Przemysław Ruczyński, występujący na bocznej obronie. Jesienią w pomocy bardzo dobrze wypadł Kamil Stachowski. Jednak kontuzja wyeliminowała go z wiosennych potyczek. Konsekwencja naszych działań przynosi efekty.

Czy to prawda, że kluby szczebla centralnego interesują się wychowankiem Trzebini?
Chodzi o 17-letniego Kamila Wójcika, który dostał zgodę naszego klubu na testy w pierwszoligowej Koronie Kielce. W meczu przeciwko Sokołowi Kocmyrzów, na stadionie w Trzebini, byli wysłannicy drugoligowej Stali Rzeszów. Jednym z atutów naszego wychowanka jest szybkość. Do transferu jeszcze droga daleka. Jeśli zawodnik pomyślnie przejdzie testy, to będzie musiał całą sprawę uzgodnić z rodzicami. Z naszej strony nie będziemy chłopcu robić żadnych przeszkód w sportowym rozwoju. Przecież przejście zawodnika do wyżej notowanego klubu jest dla nas nie tylko promocją, ale i świadectwem dobrze wykonanej pracy i dowodem na słuszność naszej strategii. Przypomnę, że z Trzebini do Wisły Kraków wyszedł Przemysław Szabat, a Maciej Budka do Szczakowianki Jaworzno. To było jednak na początku dwudziestego pierwszego wieku, a więc minęło od tego prawie jedno pokolenie.

Czy klub myśli o rozbudowie bazy treningowej?

Na terenie obecnego bocznego boiska powstanie pełnowymiarowa płyta ze sztuczną nawierzchnią. Jeśli prace nie ruszą pod koniec czerwca 2021, to już na pewno w kolejnym roku. Inwestycja w infrastrukturę pozwoli nam na zaoszczędzenie wydatków związanych z wynajęciem sztucznych boisk dla pierwszego zespołu w zimowym okresie przygotowawczym, a wyprawa na jeden sparing do Chełmka to koszt około 700 zł. Naszej młodzieży nie będziemy musieli wynajmować hal do treningów. Pełnowymiarowe boisko można tak podzielić, że dwie lub trzy grupy młodzieżowe będą mogły pracować jednocześnie. Możliwość trenowania i rozgrywania sparingów na miejscu w okresie od późnej jesieni do wiosny to także oszczędność czasu dla zawodników. Pamiętajmy, że taki obiekt może także zarabiać na siebie. Sztuczne boisko w Chełmku od późnej jesieni do wiosny jest maksymalnie obłożone i - chcąc się „wbić” na jego grafik - rezerwacji trzeba dokonywać bardzo wcześnie.

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na chrzanow.naszemiasto.pl Nasze Miasto