Szczypiorniści odrobili stratę z pierwszego meczu barażowego, która wynosiła aż osiem bramek. Rewanż rozstrzygnęli aż 12-ma golami. Jak udało się odmienić chrzanowską siódemkę w ciągu zaledwie tygodnia?
- Zmienił się zarówno jeden zespół, jak i drugi - zauważa szkoleniowiec MTS-u Adam Piekarczyk. - Tak jak mówiłem po pierwszym spotkaniu między nami, trochę zlekceważyliśmy rywala, bo moi zawodnicy nie uwierzyli w to, co twierdziłem przed meczem - że rywal to bardzo solidny zespół, który potrafi grać. Widziałem go w meczu barażowym z Sandomierzem i prezentował się przyzwoicie. Ale moja drużyna chyba nie do końca wierzyła w to, żyła wspomnieniami tych czasów, w których z AZS-em Biała Podlaska wygrywało się. Pojechaliśmy więc tam i wyszliśmy na parkiet, myśląc, że się to jakoś ułoży i na stojąco się wygra. Gdy w trakcie zawodów nie idzie, zespół nie jest dostatecznie zmobilizowany, rozklejony, to potem jest już bardzo ciężko się pozbierać. Dobrze więc, że przegraliśmy tylko ośmioma bramkami, gdyż to i dużo, i mało. Teraz mój zespół zagrał zupełnie inaczej, w 15 minut odrobiliśmy tratę. Mówiłem zawodnikom, że skoro rywale wygrali z nami ośmioma golami, to dlaczego my mamy nie wygrać przynajmniej taką samą różnicą. Ale nie przypuszczałem, że będzie aż tak dobrze. Przeciwnicy przyjechali do nas psychicznie rozluźnieni. Ponadto nie wystąpił w bramce Paczkowski z uwagi na kontuzję, co ułatwiło nam zadanie. U nas nie grał zawieszony Piotr Rokita, bo po pierwszym meczu zaczął dyskutować zbyt nerwowo z delegatem. Mógłbym też wyliczać innych, którzy nie mogli wystąpić, lecz to nie ma sensu.
Chrzanowianie byli bardzo "naładowani" od początku spotkania. Szybko uzyskali znaczną przewagę. W drugiej połowie była chwila przestoju, ale gospodarze szybko się otrząsnęli. Trener Piekarczyk dokonał kilku zmian w składzie. Sytuacja wróciła do normy, czyli do przewagi sięgającej 10 bramek. MTS kontrolował wynik, w końcówce rywale opadli z sił i miejscowi mogli świętować zwycięstwo.
- To był najbardziej dramatyczny sezon, jaki pamiętam, odkąd jestem tu trenerem - mówi szkoleniowiec. - Dopisało nam szczęście, ale jak wiadomo, ono jest potrzebne w każdym sporcie.
Przed tym sezonem trener odszedł z klubu, teraz nie może popełnić tego błędu.
Codziennie rano najświeższe informacje prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?