3 godziny trwały poszukiwania pacjenta z chrzanowskiego Szpitala Powiatowego, który w poniedziałkowe popołudnie wyszedł z lecznicy i oddalił się nieznanym kierunku. Ze względu na fakt, że pacjent miał zaburzenia pamięci (wcześniej przeszedł trepanację czaszki), ordynator neurologii zaalarmował policję. W poszukiwaniach 47-letniego mieszkańca Trzebini wzięło udział prawie 50 strażaków, 8 policjantów, 2 strażników miejskich, 3 psy. Akcja poszukiwawcza zakończyła się sukcesem w dużej mierze dzięki policyjnemu psu tropiącemu - Radiolowi, który poszedł za śladem i znalazł mężczyznę na skraju lasu - trzy kilometry od lecznicy.
Z informacji, które udało nam się zebrać, wynika, że pacjent prawdopodobnie opuścił szpital wczesnym popołudniem. Około godz. 17 komenda policji otrzymała oficjalne zgłoszenie o zaginięciu mężczyzny. Wszczęto poszukiwania.
- To popołudnie miałem akurat wolne, ale żona powiedziała, żebym jechał na akcję. W końcu Radiol jest dobrze wyszkolonym psem tropiącym ślady ludzkie. Na policyjnych wojewódzkich zawodach kynologicznych zajął III miejsce. Posłuchałem więc małżonki i pojechałem - opowiada trzebiński dzielnicowy Jacek Gwizdała, który jest przewodnikiem Radiola.
Pies okazał się niezastąpiony. Z czapki zaginionego pana Adama, którą przekazała policji jego rodzina, wziął ślad do nawęszenia.
- Obawiałem się, czy mu się uda. Przecież przez szpital przewija się tysiące osób, ale Radiol jeszcze raz udowodnił, że jest dobry w tropieniu - mówi z dumą przewodnik.
Rzeczywiście, pies poszedł za śladem. Trzy kilometry od szpitala, na skraju lasu, odnalazł zaginionego mężczyznę. Zbliżała się godzina dwudziesta. Pan Adam był wystraszony, pobrudzony, roztrzęsiony, rozmawiał z trudem. Policjantom powiedział, że leżał w krakowskim szpitalu i stamtąd tu trafił. Mężczyzna został odwieziony z powrotem do chrzanowskiej lecznicy.
- Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, niektórym nawet zakręciła się łezka w oku. W końcu były powody do niepokoju ze względu na stan zdrowia pacjenta. Wszystkim udzieliły się emocje, nie tylko rodzinie zaginionego - opowiada policjant. - Radiol odnalazł go na czas. Godzinę później pacjent mógł wejść głębiej w las i wtedy jego znalezienie było znacznie trudniejsze - dodaje policjant.
Od Alicji Dobranowskiej, zastępcy dyrektora Szpitala Powiatowego w Chrzanowie usłyszeliśmy, że to pierwszy przypadek, w którym trzeba było zwrócić się o pomoc do policji, by znależć zaginionego pacjenta.
- Owszem, zdarza się, że pacjenci wychodzą przed budynek, w końcu szpital to nie więzienie. Są jednak dyscyplinowani przez ochroniarzy. Tak zdarzyło się na przykład, gdy jeden z pacjentów poszedł na parking szpitalny i miał zamiar - jak powiedział ochroniarzowi - pojechać do kolegi - opowiada Alicja Dobranowska. - Zawsze uczulamy pacjentów, zwłaszcza tych, których stan zdrowia jest poważny, by nie opuszczali oddziału, na którym leżą - zaznacza w rozmowie z ,Gazetą Krakowską".
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?