Szymon kręcił się po okolicy w kwietniowe popołudnie i wtedy zauważył, że coś złego się dzieje u znajomych. Podszedł do domu Jana P. i stanął jak wryty, gdy zobaczył, że gospodarz w kałuży krwi leży na schodach przed budynkiem.
Nagle pojawił się syn rannego, Jarosław. Poprosił przechodnia, by sprawdził, czy jego ojciec żyje. Szymon dotknął szyi 63-latka. - Nie wyczuwam pulsu - stwierdził. Jarosław nerwowo chodził po posesji, krzyczał coś i też podszedł do leżącego. Klepał po policzkach, ale to były tylko pozory akcji ratunkowej.
Po chwili pojawiła się policja i dopiero mundurowi podjęli reanimację. Jarosław przyznał się, że to on ugodził ojca, bo ten znęcał się nad nim i innymi członkami rodziny.
Po tym wyznaniu 30-latek został skuty kajdankami i dalszy przebieg wydarzeń, czyli interwencję lekarzy oglądał z wnętrza radiowozu. Medycy stwierdzili śmierć Jana P.
Rodzinne relacje
Dom w Luszowicach pod Chrzanowem zajmowała wielopokoleniowa rodzina. Cztery pokoje, kuchnia, łazienka. Póki żyła, wszystko w garści trzymała krzepka 96-letnia gospodyni. Po jej śmierci w 2011 r. domem zajął się syn Jan P. z żoną Krystyną. Jeden z ich synów założył rodzinę i wyfrunął z gniazda. Drugi, Jarosław, został z rodzicami i partnerką Anną B. - doczekali się dwójki dzieci. Starszy syn Błażej cierpiał na zanik mięśni, wymagał stałej opieki. Młodsza Marysia była zdrowa.
Jarosław chwalił się, że osobiście odebrał poród w domu, bo partnerka do końca zaprzeczała, że jest w ciąży, a potem na interwencję lekarza było już za późno.
Czytaj więcej na www.gazetakrakowska.pl
WIDEO: Poszukiwani przez policję z Małopolski
Źródło: Gazeta Krakowska
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?